październik 2012. Pewnego jesiennego dnia ożywił mnie godzinny kontakt z 5 letnim Filipkiem (synem mego brata). Filip jakby przeniesiony z baśni Andersena przechodzi okres niegasnącej fascynacji światem zewnętrznym. Łakomie rejestruje wszystkie informacje napływające do niego i przetwarza je na swój dziecięcy, piękny sposób. Zadaje milion pytań i tworzy swój świat, bez wątpienia zachwycający. Podczas zbierania grzybów w pobliskim lesie znajdującym się gdzieś w „Płaskopolsce”, edukował mnie z wiedzy o nich. Otóż istnieją 2 gatunki grzybów, o których dotychczas nie wiedziałam. Należą do nich złoty grzyb („o białej podstawce i pomarańczowej pokrywce, ale ciociu – nie mylić z trującym muchomorem) i grzyb, który ma podobną nazwę do ptaka. Nazywa się zimorodek. Oba grzyby są magiczne i spełniają życzenia. Zatem chodziłam z małym szkrabem po lesie w poszukiwaniu obu grzybów.
Po 40 minutach Filip zatrzymał się zmartwiony i westchnął głęboko: – Ciociu, ale ja nie powiedziałem Ci całej prawdy. Przykro mi (podniósł na mnie swój smutny wzrok), ale zimorodki i złote grzyby nie występują w Polsce, tylko w Afryce. Musimy szukać normalnych, jadalnych grzybów. Gdy zbliżaliśmy się do samochodu, mój brat Arek krzyknął: – Filip, zobacz jaki wielki i piękny grzyb (był to trujący grzyb), na co podekscytowany Filip – Tato, tato, ciociu, babciu. Patrzcie. Przecież to jest właśnie zimorodek! Jednak mieszkają w Polsce. W chwilę później pośrodku skąpanego w jesiennym słońcu lasu, mały chłopczyk klęczał przy zaczarowanym Zimorodku i w ogromnym skupieniu, z pełną majestatu powagą wypowiadał swoje życzenia:
– Kochany Zimorodku. Jak dobrze, że Cię odnalazłem. A tak długo Cię szukałem. Oto moje dwa życzenia. Pierwsze: Chcę zostać kolejarzem. A drugie: chcę natychmiast stać się dorosłym. ….Do samochodu wsiadaliśmy w pośpiechu, aby Filip zapinany w dziecięcym foteliku, miał szansę się z niego wydostać, bo zanim dojedziemy do domu, on będzie już dorosły….