29.07.2021r.
Z cyklu owocowe torty. Od bardzo dawna nie ma w naszym domu tradycyjnych tortów a od roku jeśli w ogóle są, to owocowe. Podam tu wkrótce kilka inspiracji urodzinowych. Arbuzowe torty wakacyjne zna niemal każdy. Ja je uwielbiam bo arbuz teraz latem to najczęściej jedzony przeze mnie owoc. Cudowny izotonik. A oto mój tort. Dla kogo? Dla mnie samej, na powitanie mnie przeze mnie tutaj w domu. Arbuzowy tort z polewą z roślinnego jogurtu, polany syropem konopnym, posypany jaglami. Do tego porzeczki wprost z mego krzaka, borówki, mięta, Liście krzaku porzeczki. Mniam . Smacznego dnia
30.07.2021r.
I znów tort (owocowy bez pieczenia, bez gotowania, bez bałaganu w kuchni) z okazji……tu dopiszcie sobie sami swoją historię. Kto z Was zna to uczucie kiedy po całym dniu przygotowań kulinarnych, dzień wcześniej zakupów, zapraszania gości, padamy już niemal ze zmęczenia (zwłaszcza kobiety) zbliża się właśnie popołudnie lub wieczór gdy przychodzą goście do nas czy do dzieci? I nie ma już siły na nic. A gdy goście się pojawiają, obsługujemy ich, biegamy dookoła, pytamy czy chcą coś do picia, do jedzenia, czy czegoś im nie trzeba. Owszem. Wszyscy zaśpiewają sto lat, złożą życzenia, dadzą prezenty ( choć szczere często przypadkowe). I choć jest miło, cieszymy się z obecności przyjaciół czy rodziny, to jest w nas dysonans między radością wspólnej zabawy a chęcią aby być samemu i aby wszyscy sobie już poszli. Tak wygląda scenariusz wielu osób. Oczywiście wielu z was uznając i przyjmując swą obfitość, wybiera restauracje, wyjazd lub dzień w spa lub inną celebrację bez przygotowań i zamętu. Bo przecież gdy ktoś z nas ma urodziny, to jest to czas dla nas, nam przeznaczony. To my mamy czuć się wyjątkowo, być bohaterem dnia a nie niewolnikiem rytuałów i ceremonii powtarzanych niemal bezmyślnie. Dla mnie urodziny były zawsze ważne, szczególne i stanowiły dla mnie odkąd pamiętam najważniejszy dzień w roku. Dla mnie to był zawsze nowy rok, nie w styczniu ale we wrześniu. Magiczna chwila upamiętniająca fakt, że w ogóle Jestem, istnieję. Ostatnie klasyczne urodziny wg modelu – tradycyjna impreza bieszczadzka przy ognisku i suto zastawionym stole miała miejsce jakieś 9 lat temu. Później zaczęłam się przyglądać swym koleżankom zmęczonym i przepracowanym przygotowaniami imprez urodzinowych, gotowaniem, pieczeniem oraz swojej historii i postanowiłam skończyc organizację takich wydarzeń. Przestałam gotować, stać w kuchni, na cudze (zbiórkowe) urodziny zamiast skomplikowanych dań zaczęłam przynosić najpierw proste sałatki, humus, warzywne pasty a po kilku latach już tylko świeżo wyciśnięte soki, koktajle. Potem przyszedł czas i potrzeba celebrowania własnych urodzin w samotności w górach, pustelniach trwający wiele dni. Po kilku latach zatęskniłam za obecnością ludzi więc zaczęłam zapraszać kobiety do spa albo w góry czy na łąkę ( co jest częstym rytuałem wśród mych bieszczadzkich przyjaciółek). A ostatnie urodziny spędziłam w jurcie w górach gdzie przez kilka dni poddawałam się masażom i to samo podarowałam Pavlowi. Dawałam i przyjmowałam dary od innych. Medytowałam, praktykowałam yoge, spcerowałam po lesie i górach ale też nic nie robiłam. O poranku masaż i wieczorem kolejny. Świadome, cudowne, długie urodziny. W tym roku będą one jeszcze bardziej magiczne. To będą świadome, sakralne urodziny, które zaczynają się dla mnie miesięcznym oczyszczaniem mojej istoty przez cały sierpień aby przygotować się na moje kolejne narodziny i na przyjmowanie i napełnianie darami wszechświata. Będą ceremonie wdzięczności, błogosławieństwa, witariańskie surowe jedzenie, tańce na łące, wspólne medytacje w pewnym przepięknym miejscu. To będzie wzruszający, prawdziwy akt mych ponownych narodzin. Oczywiście bez alkoholu, bez pośpiechu, bez pracy i siedzenia w kuchni, bez gotowania za to w czułości, bliskości,. Zrozumieniu i miłości……i może taki oto torcik? Co myślicie? Melonowy z wysypujacym się ze srodka konfetti jaglanym z kwiatami jadalnej róży i lawendy polany musem z mango. Celebrujmy własne urodziny z szacunkiem, miłością i czułością dla siebie bez spełnienia oczekiwań innych, bez powtarzania ślepo zgranych do umysłu niezrozumiałych zachowań. Czy gdy pomyślę życzenie na pewno mam zdmuchnąć świeczki zdmuchując tym samym, spalając swoje marzenie? Czy tak się ono spełni czy właśnie je zniszczyłam? Czy chce aby goście zgłodniali i podirytowany faktem, że się spóźnili wręczali mi prezenty w progu nie mając szansy na głębsze, duchowe ze mną spotkanie? Czy chce obsługiwać innych a może wolałabym czuć się jak królowa i szczerze rozdawać uśmiechy i swoją radość? Wkrótce więcej na ten temat.. tymczasem zostawiam was z tymi refleksjami ….. pięknego dnia i odnalezienia własnych, pięknych ceremonii nie tylko urodzinowych. Dzięki takiemu świadomemu podejściu dawne imprezy urodzinowe transformują się ze strefy profanum do sacrum i takich wspaniałych przeżyć Wam życzę…. Z całego serca.