Kąpiel dźwiękowa z żywiołem wody, nowe miejsce nad rzeką.

Tekst
Blog|Dźwiękoterapia|Eko zycie|Filozfia wiejskiej gospodyni domowej|Medycyna wibracyjna

Kilka lat temu zbudowałam 2, 5 metrowy stół jadalny na taras naszego domu. Taras umarł i zniknął a stół przez ponad rok był już nieużywany plenerze. Dlatego postanowiłam postawić przed nim kolejne zadanie. Uzgodniłam z nim, że od teraz będzie stołem do masażu. Po rozkręceniu konstrukcji dźwignęłam ważący ponad 100 kg blat i przeniosłam go nad rzekę. Zważywszy, ze wszystkie deski przesiąknięte były wodą deszczową, blat pewnie ważył jeszcze więcej, ale to nic, bo jako bieszczadzka kobieta nauczyłam się sprytnie wykorzystać nie tylko swą siłę fizyczną, ale.i nieco rozsądku. Wykorzystując wózek transportowy metodą „kombinowaną” łączącą ślizg po błocie, naprzemienne przeciąganie i kulturystyczne rwanie i podrzut sztangi udało mi się przenieść blat kilkaset metrów niżej na ostatnią skarpę nad rzekę. Potem zostało jedynie dorobić krótkie nogi a na koniec nieco pracy natury kosmetycznej. Aby blat komponował się w otaczającą go przyrodę a zwłaszcza rosnącą obok przytuloną do niego brzozę, wybrałam białą farbę.

Pieńki posłużyły za stoliki do tybetańskich miś a jedna ze złamanych na wietrze gałęzi brzozy za wieszak na gong.
Dzisiaj do masażu zaprosiłam żywioł wody. To żywa, płynąca woda – moja ukochana rzeka San. Prawdziwym cudem i błogosławieństwem jest fakt, że mogę ją usłyszeć i na nią patrzeć każdego dnia choć na chwilę. Znów pierwszą osobą mogą skorzystać z masażu w tym nowym miejscu był ukochany Pavol. Ponieważ jest ostatnio bardzo zapracowany chciałam mu podarować chwilę wytchnienia i relaksu. Dzień nie mógł być piękniejszy. Południe, intensywne słońce, bezchmurne niebo, szelest jesiennych liści pod moimi bosymi stopami i tymi na drzewach, wiatr w konarach drzew na skarpie i zniewalająca melodia płynącego Sanu a tuż obok dźwięk potoku wpływającego do rzeki. Zaczarowane warunki. Promienie słońca padały na twarz Pavla ogrzewając go i otulając swym ciepłem i miłością. Młoda brzózka chroniła jego głowę przed wiatrem.

Kąpiel w dźwiękach miś tybetańskich i gongu przy akompaniamencie rzeki to niezwykła orkiestra u cudowne doznanie dla zmysłów zarówno osoby masowanej jak i masującej. Jestem wdzięczna, że w tak magicznych okolicznościach łaskawej dla mnie przyrody mogę podarowywać innym te dźwięki, które koją, relaksują, odprężają, otwierają nas na nowe doznania i przygody życia.

Z całego serca dziękuję za to, że mogę być częścią tej dźwiękowej historii….

 

Bosonoga, 26.10.2022r. Dwernik, Bieszczady

 

Udostępnij artykuł na:

Poprzedni wpis
Sesje masażu z ogniem w tle
Następny wpis
Boska misa serca