Kwiecień ale na zewnątrz mróz nocą i śnieg za dnia. Wiosna pojawia się i znika. W ostatnich tygodniach gdy się pojawiała wyskakiwałam z domu i w szale kreatywnego tworzenia, rozbudowywałam swoje dziecko czyli mą stodołę spełnionych marzeń. Przepełniała mnie energia kwitnienia, radości i ekscytacji. Było jej tak dużo, że niekiedy miałam wrażenie, że spali mnie od środka. Osoby z mojego otoczenia nie mogły nadążyć za mną mentalnie i fizycznie. Podskórnie czułam, że czas zwolnić, usiąść do komputera, zrobić zaległe zadania z kursu, na którym jestem, pouczyć się i zmontować trochę materiałów na stronę, które czekają na publikację. Ponadto ciało mówiło – daj sobie spokój, odpocznij. Ja jednak wolałam trwonić swą energię, biegać z deskami, kończyć ścianę zewnętrzną stodoły, robić oflisy dookola okien itp. I choć znam bo doświadczylam na własnej skórze jak działają niektóre prawa tego świata, nie uszanowalam ich. Ściągnęłam więc na siebie niewielki acz dotkliwy wypadek aby ten symbolicznie, metaforycznie i dosłownie osadził mnie na mym wygimnastykowanym, słowiańskim tyłku:-). Sprzątając kotłownię bynajmniej nie w stanie pełnego, medytacyjnego spokoju ale raczej mieszanki gniewu na innych za bałagan, szczypty wzburzenia ( ” o rany, znowu to ja robię”) i wewnętrznego ognia, który podsycał moje tempo czyniąc je jeszcze większym, upuściłam sobie na palec nogi żeliwną rurę ważącą ok. 40 kg a może więcej. Palec trochę pogruchotany, ból okropny po 2 dniach już ustępuje a ja pokornie i grzecznie leżę, odpoczywam i uczę się. Dziś pokicalam sobie trochę po pokoju i pogralam dla samej siebie bo i zwierzaków na moich instrumentach. Morał tej historii jest oczywisty ale interpretację zostawiam każdemu z osobna. Pięknego czasu dla Was w te najbliższe dni dla niektórych pełne symboliki zmartwychwstania, nowego życia a dla innych wypełnionego być może odpoczynkiem bez konieczności karania się wypadkami, upadkami i urazami:-). Bez nich też możemy pozwolić sobie na nic nie robienie albo robienie tego co dla nas w danej chwili najlepsze a nie to co najwygodniejsze….miłego wieczora….bądźcie dla siebie czuli i dobrzy….ja jestem … choć chwilowo mądra po szkodzie…za doświadczenia ostatnich dni tak czy inaczej zwyczajnie i szczerze Dziękuję
Historia z morałem….gdy świat krzyczy „zatrzymaj się”
Tekst
Blog|Dźwiękoterapia|Eko zycie|Filozfia wiejskiej gospodyni domowej|Medycyna wibracyjna|Nowy Blog|Terapeutka Gaja