He yama yo indiańska pieśń jedności i połączenia….

Blog|Dźwiękoterapia|Filozfia wiejskiej gospodyni domowej|Medycyna wibracyjna|Nowy Blog|Terapeutka Gaja

 

dopisek na kanale youtube

Wybaczcie moją śmiałość, nie śpiewam na co dzień co zrozumiałe zważywszy na fakt, że nie obdarzona zostałam talentem w tej przestrzeni. Jednak eksploracja własnego głosu to cudowna podróż w głąb siebie, w poznawanie siebie, swoich możliwości i szukanie własnego głosu na co dzień, w życiu. Spontaniczny śpiew choćby był nieco koślawy ułatwia odważne mówienie światu Tak gdy jesteśmy gotowi oraz „Nie” dla ochrony siebie, stawiania granic . To odważne kroczenie przez życie swoją własną ścieżką bez względu na to, co inni o nas mówią. Dla wszystkich obdarzonych absolutnym słuchem lub słuchem muzycznym, omińcie to video. Zaśpiewałam pierwszy raz w życiu nie tylko pod przysłowiowym prysznicem. Pozostałych zachęcam do potraktowania tego nagrania tak jak poczuło moje serce. To modlitwa za nas wszystkich, to podarunek mojej duszy – w intencji pojednania, zgody….posyłam jednocześnie radość i wyciągam rękę na zgodę każdemu kto jak dotąd nie czuł się gotów na to aby wybaczyć sobie lub innym…Już czas….Z miłością. Pochodzenie tej pieśni ma swoje źródła prawdopodobnie u ludu Lakota. Mówi się dzisiaj o znaczeniu tego tekstu mniej więcej tak:, nie jest to tłumaczenie ale interpretacja przesłania jaką znalazłam „Jestem wdzięczny za to, że jestem tu i teraz. Jestem wdzięczny za każdą chwilę. Rodzę się, dorastam, uczę i wracam na Ziemię, aby się odrodzić, Jestem wdzięczny za to, że jestem”, interpretacja przebaczenia i połączenia z innymi ludźmi jest moją własną interpretacją serca ….a tego dnia poczułam, że właśnie to mam powiedzieć gdy przyszła ta modlitwa – pieśń czy też indiańska mantra jeśli wolicie….z miłością

 

Ja to mam tupet. 🙂 Na dobry wieczór albo na dobranoc – piękna indiańska pieśń – dla mnie modlitwa. Nie jest piękna w moim wykonaniu i to raczej przejaw mojej odwagi albo rodzaj zadufania, że postanowiłam ją opublikować. Nie wiem co sobie myślałam zwłaszcza, że śpiewam ją pierwszy raz a w ogóle tego nie robię co słychać gdy fałszuję lub mylę się w tak prostym tekście. Mimo to zbieram się na odwagę ryzykując własne ośmieszenie, bo mimo wszystko energia tej pieśni jest uzdrawiająca nawet w moim koślawym wykonaniu. Poza tym uzdrawiającym jest dźwięk naszej rzeki San przed burzą i w ogóle bieszczadzka przyroda. A dlaczego ponadto to robię o tym jeszcze przy innej okazji. Tę pieśń dedykuję każdemu, kto ma trudność z wybaczeniem innym a zwłaszcza z wybaczeniem sobie samemu. Woda uwalnia opór w nas, pomaga puścić wewnętrzny sprzeciw do zbiornika miłości w nas. Woda obmywa i unosi w kierunku Słońca….jak dzisiaj….jak teraz gdy wsłuchuję się w burzę……A przecież po burzy w końcu wyjdzie słońce. Spokojnej nocy dla Was …

 

29 sierpnia 2023r.

Udostępnij artykuł na:

Poprzedni wpis
Nasza „służbowa” sofa pod gwiazdami
Następny wpis
Światowy Dzień Słodkiego Nic Nierobienia