Raport z bieszczadzkiej perfumerii

Tekst
Blog|Eko zycie|Filozfia wiejskiej gospodyni domowej


Na potrzeby chwili, w poszukiwaniu tego idealnego zapachu, stworzyłam dzisiaj kolejną autorską wodę toaletową, którą nazwałam pospolicie i przewrotnie „powiew słońca”. Zapach jest ciepły, nieco słodki, w pierwszej nucie głowy wydaje się być orzeźwiający, w nucie serca obezwładnia podmuchem gorącego piasku i wanilii a ostatni akord głębi to świeżość z mleczno – owocową nutą…. …….. Dla mnie zapachy to muzyka, smaki, kolory, dźwięki i obrazy w jednym, które odbieram jednocześnie wszystkimi zmysłami niczym synestetyk. Otaczam się przecież nimi wszędzie: zapach ziemi, świeżo skoszonej trawy, zeschniętych liści, porannych kwiatów zroszonych deszczem, żywicznego drewna, słodkiej wody z brzozy. Można z nich stworzyć sugestywny pastelowy obraz albo skomponować piękny utwór muzyczny.
Choć w Bieszczadach najczęściej ubieram się w zapachy lasu, ziemi i przenikającej mnie pracy, jak każda niemal kobieta lubię sięgać po to, co miłe dla powonienia.
Tutaj mała dygresja językowa. W języku słowackim ładny zapach to krásna vôňa. W języku polskim rzadko już używamy słowa „woń” choć generalnie nadal oznacza on zapach o różnych odcieniach i mocy. Woń może być: aromatyczna, cudowna, miła, piękna, przyjemna, delikatna, dyskretna, intensywna, lekka, słaba, słodka, słodkawa; charakterystyczna, wyczuwalna, wyraźna, duszna, parna. Rzadko jednak brzydka, niemiła a jednak niekiedy słyszę z ust różnych osób słowa typu: „ale tu wonie…” w znaczeniu smrodu….
A skoro przy fetorze jestem, to cieszę się, że w walce z nim niczym na francuskim dworze, korzystać możemy z cudownych zapachów. Obyśmy jednak nie używali perfum jako antidotum na smród tego świata.
Bez wątpienia cieszę się, że tyle zapachów wokół siebie mam dzisiaj do dyspozycji. A przecież do roku 1900 perfumy sprzedawane były tylko w aptekach, gdzie należało się udać z własnym, szklanym flakonem. Powstały jako zapotrzebowanie na walkę właśnie z niemiłymi zapachami towarzyszącymi przemysłowi skórzanemu.

Wracając do mego domowego laboratorium, mój wiosenno – letni zapach powstał w oparciu o naturalne olejki eteryczne, bez klasycznych konserwantów, za to z odrobiną alkoholu.
Składniki:
alkohol cetylowy
mój ulubiony od lat ylang – ylalng – 10 kropel (jest skutecznym afrodyzjakiem),
olejek mandarynkowy – 4 krople(uspokoja, odpręża, relaksuje),
odrobina olejku grejpfrutowego – 2 krople (bo działa antydepresyjnie a w połączeniu z tym pierwszym, tworzy właśnie afrodyzjak).
Działanie aromatyczne wszystkich trzech wybrałam nie przypadkowo, abym po użyciu końcowego zapachu, była zrelaksowana, wypoczęta i oczywiście atrakcyjna. Jest to moja zapachowa, wieczorna kreacja i zapewniam, że działa w stu procentach.
Aby zapach podnieść do rangi niebywałej mocy jaką on sam ma nad nami, zacytuję Suskinda: „Ludzie bowiem mogą zamykać oczy na wielkość, na grozę, na piękno, i mogą zamykać uszy na melodie albo bałamutne słowa. Ale nie mogą uciec przed zapachem. Zapach bowiem jest bratem oddechu. Zapach wnika do ludzkiego wnętrza wraz z oddechem i ludzie nie mogą się przed nim obronić, jeżeli chcą żyć. I zapach idzie prosto do serc, i tam w sposób kategoryczny rozstrzyga o skłonności lub pogardzie, odrazie lub ochocie, miłości lub nienawiści. Kto ma władzę nad zapachami, ten ma władzę nad sercami ludzi”. („Pachnidło”)
A ponieważ wiosna jest w pełni i warto zacząć nawilżanie twarzy, przygotowałam macerat do skóry z oleju migdałowego i czystka, metodą na ciepło. Szybki przepis wygląda następująco:
– świeże lub suszone zioła zalewamy olejem tak, aby były przykryte
– naczynie wkładamy do garnka z wodą i delikatnie podgrzewamy
– macerat podgrzewamy około 2 do 3 godzin w kąpieli wodnej sprawdzając czy zioła są cały czas są pod olejem
– na koniec zlewamy przez sitko gotowy macerat do wcześniej wydezynfekowanego np. alkoholem naczynia.
– przechowujemy w chłodnym, ciemnym i suchym miejscu.

Dlaczego wybrałam czystek? No cóż – herbata z czystka jest niezwykle lecznicza, a greckie boginie zapragnęły aby czystek miał właściwości upiększające i w dyskusji z bogami olimpu wynegocjowały skutecznie te cechy.
Późniejsze kobiety pasterzy zaobserwowały, że kozy pasąc się na łące gdy są chore zjadają tylko kwiaty i liście tego ziela. Na ich brodach gromadził się lepki pyłek, ściślej żywica ladanum (podobna do wosku substancja, która wytwarza się na powierzchni roślin czystkowatych), która ma właściwości ściągające, antyseptyczne i poprawiające kondycję skóry. Gdy kozy wracały do zagrody, wystarczyło jedynie wyczesać ich krzaczaste brody aby odzyskać życiodajny nektar, który po rozmiękczeniu natychmiast wcierany był w skórę. W średniowieczu roślina ta stosowana była jako środek przeciw dżumie. Z przekazów greckich mnichów z Krety wynika, że, zaczęto zbierać żywicę ladanową gładząc liście czystka grabiami. Na nich umocowane były fragmenty skór, do których przyklejała się żywica. Gdy w palącym słońcu, stawała się ona miękka, mnisi zeskrobywali ją za pomoc noży. Róża skalna ja ją niektórzy nazywają cistus incanus sp. tauricus działa skutecznie na infekcje gardła (angina), stany zapalne skóry, infekcje wywołane przez grzyby i drożdżaki np. typu Candida albicans, działa ściągająco. Ma jeszcze wiele innych zalet i właściwości leczniczych.
Podsumowując dzisiejsze zmagania kosmetyczno – kulinarne w przerwie prac ogrodniczych:

do picia herbata z czystka, do mycia twarzy – napar z czystka i oskoła (brzozy od kilku tygodni dzielą się z nami swoimi sokami), na obiad blanszowana cukinia z oliwkami w ziołach i pesto z czosnku niedźwiedziego. Wieczorny eliksir na twarz – macerat z czystka na bazie oleju migdałowego. Do czytania zaś podręcznik z zakresu snycerstwa (nie mylić z rycerstwem) na przemian z Mertona „Siedmiopiętrową górą”.
I tak odnowę biologiczną ciała i ducha uważam za rozpoczętą. Teraz czekam na liście brzozy, kwiaty lipy, mniszek lekarski i wiele innych życiodajnych ziół.
Na zdrowie

Bosonoga z Doliny Sanu w pełni zrelaksowana o gładkiej, aksamitnej skórze, roztaczająca za sobą aromatyczną woń „powiewu słońca”.
Źródła pomocnicze: „Czystek Zdrowie i piękno dzięki jednej roślinie” dr Gunter Harnisch, Vital, Wyd. II Białystok 2014r, „Pachnidło” Patrick Suskind.

Udostępnij artykuł na:

Poprzedni wpis
I tak nic się nie zmienia
Następny wpis
Opowieści o zwierzakach czas zacząć