Cz. I samotna podróż urodzinowa. Wrzesień 2021r.
2 września Dom przy Piecu Chlebowym
I znów będąc w podróży same zaskoczenia. Pierwsze, bo dom, w którym mieszkam ma maleńki ogródek a w nim botwinka, rukola, pietruszka, koper a na głowę spadają mi jabłka. Do tego sąsiadka dała mi domowe pomidory, ogórki i paprykę. I choć gospodarz domu bardzo się dziwił, że nie chcę kupić jajek ani chleba, że nie będę używać kuchenki itd. Wiem, że wyjdzie to na dobre i jemu bo mój minimalizm gastronomiczny ograniczający się do kilku owoców i warzyw oraz orzechów nie pozostawi w tym pięknym domu żadnych śmieci, żadnych plastikowych opakowań, tylko odrobinę kompostu dla roślin. A gdzie to piękne miejsce jest? Na cichym, spokojnym, przepełnionym duchem wschodu Podlasiu.
2 września
Pierwszy posiłek dzisiaj to gruszka gdzieś na trasie rowerowej do wsi, której nazwy nie pamiętam….A drugi? Pełne zaskoczenie. Jadąc rowerem nieopodal białoruskiej granicy, odwiedzałam tutejsze wsie, l aby spontanicznie po przejażdżce przez Puszczę Knyszyńska znaleźć się w Supraślu. Miasteczko ala nasze bieszczadzkie Ustrzyki Dolne. Nagle z mojej pustelni trafiłam na życie, na ludzi i na turystów. Na ryneczku przyciągnęła mnie do siebie restauracja, która wydawała się miksem historycznego zachwytu nad przeszłością regionu oraz wiedzą podróżników o świecie, że weszłam do środka. A z menu, które pozornie nie było dla mnie znów na moje życzenie, została wyczarowana sałatka cudo z arbuza, zielonych sałat, brzoskwini i świeżych kwiatów oczywiście jadalnych. Do tego lemoniada z naparu ze świeżych ziół. Moim zachwytom nie było końca. mniam..Restauracja nazywa się Zajma…..i choć przejechałam dzisiaj 50 km rowerem, warto było a energia surowego jedzenia towarzyszy mi nadal. Dobranoc
3 września 2021
Woda źródłem życia. Najlepsza ta że źródełek albo że studni. Mam to szczęście, że nie potrzebuje w Bieszczadach kupować pitnej wody co samo w sobie na naszej planecie jest absurdem. Zawsze w takich chwilach cytuję pewnego indiańskego szamana mówiącego ” woda, ziemia, ogień należą do nas wszystkich, jesteśmy z nimi połączeni „. Sprzedaż czegoś co należy do każdego z nas jest grabieżą. To czego jako ludzie dokonaliśmy wlewając wodę z ziemi poprzez skomplikowane instalacje, zanieczyszczając ja metalami ciężkimi i bakteriami a potem znów oczyszczając i wlewając do plastikowych butelek sprzedawanych w marketach, zakrawa na absurd. A miliardy ton plastiku pływają potem w oceanach
Czy jestem tak idealna, że nigdy nie kupuję wody w plastikowej butelce? Niestety nie, ale unikam takich sytuacji jak mogę. W góry noszę bidony szklane z wodą a tam gdzie podróżuję staram się znaleźć jakieś źródełko a w naszym kraju jest ich mnóstwo. Jak tu w Raduninie na Podlasiu. Tuż obok mego domu. Pyszna, mineralna woda a najważniejsze, że żywa. Znaczenie nazwy wsi Radunin pochodzi od tego że żyli tutaj pogodni, szczęśliwi i umiejący się radować ludzie. Ta woda z tej małej studzienki to pamięta. Nosi w pamięci nie tylko prostotę życia tutejszych mieszkańców ale i radość, uśmiech, spokój i pogodę ducha i wszystkie historie, które się tutaj wydarzyły. Łączę się przez z nią z Podlasiem stając się jego częścią. Dobrego i mądrego kontaktu z wodą dla Was….
5 września
Dzis mała reklama. Wieczorny koncert Jarząbek-Jurkiewicz w Supraślu – piosenki swoje, cudze i inne Zajma Supraśl był świetny. Towarzystwo sędziwego i nieco smutnego psa i miłych ludzi to dobry środek weekendu i miły przedurodzinowy prezent. I oczywiście Podlasie tonie dla mnie w jadalnych i nie tylko kwiatach. Z duetem j.w. mam nadzieję spotkać się już wkrótce w październiku w Bieszczadach. Tymczasem życzę wszystkim czystej cudownej energii pochodzącej z energetycznego, nieprzetworzonego jedzenia. Jeśli ktoś wątpi czy dzięki roślinnym, surowym posiłkom można byc zdrowym, silnym i mieć mnóstwo energii, to zapewniam, że tak. I choć nie przyjechałam tutaj pobijac rekordów jazdy rowerem ( bo nawet w pierwszych planach nie sądziłam że będę jeździć), to w ciągu 2., 5 doby zrobiłam 100 km rowerem. Czy dużo czy mało, to sprawa względna ale wysiłek był a zmęczenie niewielkie ( no, może poza kobiecymi pośladkami:-)). Z moim tatą, który pokonuje setki km w stolicy nawet nie będę konkurować i nie zamierzam:-). Jednak żywe, nieprzetworzone jedzenie raw na moim stole nadal królować będzie. Dziękuję za ten dzień….
6 września
Olej rydzowy……mniam…….https://olejarniakolodziejewo.pl/lnianka-lnicznik-siewny…/. Lniana, licznik siewny (jak w zal.) Spotkałam się z tą rośliną po raz pierwszy a jeszcze bardziej mnie zaskoczyło, że wytłaczany jest z niej olej zwany olejem rydzowym. Ma oczywiście wspaniale właściwości zdrowotne, na Syberii stosowano ten olej przeciwbólowo. Dla mnie jest bardzo smaczny w przeciwieństwie do oleju lnianego, który owszem tloczę ale lubię go tylko świeży, natychmiast po wytloczeniu. Doceniam jego walory zdrowotne, stosuję, wiele osób uwielbia mój olej s mnie samą jego smak i zapach nie zachwyca. Za to rydzowy z lnianki bardzo mi zasmakował. Kupiłam go w Supraślu w Zajmie i przywiozłam rowerem w plecaku do Radunina. Po powrocie w Bieszczady idę na poszukiwania lnianki i będę studiować jak się pozyskuje z niego olej, jak zbierać nasiona? Może ktoś wie?
12 września
Zero Waste. Jest coś fantastycznego w surowym odżywianiu o czym warto napisać. I choć nie często zdarza mi się żyć na takim poziomie harmonii z Gają, to tym razem mi się udało (choć w cale tego nie planowałam:-)). Smieci, odpadki, produkujemy ich olbrzymie ilości co ukazują mi nasi goście odwiedzający Bieszczady a ja się o tym przekonuję segregując śmieci. Sama też nie jestem idealna. Segregacja to ładna nazwa grzebania w śmieciach . Po latach lubię nawet tę czynność bo z niej wychodzi ład, porządek i czystość. Chcę sobie pogratulować tego,że podczas mego 10 dniowego samotnego wyjazdu i tygodniowego pobytu na Podlasiu nie wyprodukowałam żadnych śmieci ani odpadków, żadnych plastkow, butelek, niczego. Jedyne, co pozostawiłam po sobie, to maleńkie wiaderko skórek od ogórków, ogryzkow od jabłek i łodyg pietruszki i buraka (zdjęcie tego kompostu tylko poglądowe:-)), które w postaci kompostu zasiliło ogródek. Jadłam bowiem jabłka spadające mi na głowę, pomidory i ogórki od sąsiadki a dwukrotnie sałatkę z sałaty i jadalnych kwiatów w małej cywilizacji w Supraślu. A wodę brałam że źródła. Gdy spojrzałam na swój bagaż i puste kosze na śmieci, postanowiłam sobie, że po raz kolejny po powrocie w Bieszczady zminimalizuje ilość odpadów do minimum. Zobaczymy jak nam pójdzie….wierzę bowiem, że każdy taki gest nawet pojedynczy czyni Ziemię lżejszą i radosbiejszą a ja odczuwam jej wdzięczność za me jej dobre traktowanie.
CZ. II ROMANTYCZNY POWRÓT NA PODLASIE – WE DWOJE LIPIEC 2022r.
12 lipca 2022 różowy dom
Gościnność Podlasia. Zapamiętano z minionego roku w innym domu, że moim pożywieniem są głównie owoce. I tak po przyjeździe do różowego, pięknego, podlaskiego domu zastaliśmy stół ze świeżymi kwiatami, maliny świeżo zerwane z krzaka, jagody przyniesione z lasu przez gospodynię Ludmiłę. Do tego gruntowe ogórki, pomidory i inne owoce a dla Pavla znalazła się gorąca zupa szczawiowa. Jak tu nie być wdzięcznymi za te cuda natury?.. Boski posiłek, spokojny czas w deszczu i ciszy….
20 lipca
Ceremonia kakao ….święta chwila ze świętą rośliną pośród innych świętych kwiatów. Po prostu święto o poranku. A przy okazji idealne paliwo dla mózgu oraz cudowny pokarm dla serca, które się otwiera do kochania innych ..
c.d. Zero Waste napisano w 2022 podczas wspólnej podróży z Pavlem lipiec 2022
Prostota. Przez wiele lat gotowania i przygotowywania posiłków dla gosci, urozmaicalam swoje dania, eksperymentowałam, wymyślałam swoje własne autorskie przepisy inspirowane naturą a nawet i kosmosem. Czytałam, uczyłam się o jedzeniu i odżywaniu. Była to wartościową nauka a przyrządzanie posiłków dla innych stało się moją pasją. Jednak po kilku latach odczuwałam już zmęczenie bo ilość wkładanej w nie pracy, czasu i energii była nie proporcjonalna do efektu końcowego o zysku nie wspominając. Często było to działanie na granicy kosztów. Jednak pasja wygrywała. Długo zastanawiałam się jak to jest, że produkuje tak dużo odpadków, śmieci, zużywam dużo wody do gotowania i mycia. Używam lodówek i zamrażarek. Wdzięczność gości, ich wzruszenie, to, że im smakowało było sowitą nagrodą ale praca nadal była tak samo duża. Gdy odkryłam i zastosowałam skutecznie dwa lata temu ścieżkę witarianska z surowym jedzeniem, odeszło tak wiele pracy. W niewielkim stopniu używam zamrażarki. Mogę się obejść bez lodówki. Potrafię wyprodukować jedynie kompostowe odpady, z których robię cudowny nawóz do ogrodu. Oczywiście nie zawsze jest tak idealnie ale w większości tak. … Lato to idealny czas aby uprościć posiłki. Te zebrane z lasu, z ogrodu czy z drzew to najlepsze skarby. Jak choćby te przyniesione przez Ludmiłę gospodynię z Podlasia. Kilka ogórków, rzodkiewki i białe oraz czerwone poziomki – moje ulubione, których sadzonki przywiozlam z Podlasia jako pamiątkę moim zachwytem nad tą częścią Polski. ..życzę zachwytu nad prostotą życia
Dopisek 2023.
Czego mnie nauczyło Podlasie? Prostoty, życia w zgodzie ze sobą, powolności, zgody z naturą jako kontynuacja moich bieszczadzkich nauk. Podlasie ukazało mi też moją słowiańską i polską naturę, tę samą, która kocha łąki, lasy, chmury biegnące po niebie, zmienność pogody, deszcz i słońce i nasze niezwykłe cztery pory roku. Podlasie wybrały sobie mnie na celebrację moich 48 urodzin a w kolejnym roku na nasz tygodniowy, deszczowy romantyczny pobyt z Pavlem. Ten padający nieustannie deszcz był jednocześnie ilustracją mego smutku i cierpienia mojej mamy, która powoli w bólu odchodziła stąd. Dziś gdy piszę te słowa, nie ma już mej ukochanej mamy. Wieś Radunin z domem przy Piecu Chlebowym i Różowy Dom w niższej części Podlasia stanowią dla mnie nie tylko wspomnienie letnio jesiennego czasu, ale również są symboliką mego wyciszania się i gotowości na śmierć oraz na na zachowanie w pamięci moich przodków.