Podróże kształcą

Tekst
Blog|Dzikie podróze|Eko zycie|Filozfia wiejskiej gospodyni domowej|Nowy Blog|Terapeutka Gaja

Do niedawna podróżowałam….
…i to na różne sposoby: autostopem, pociągiem, rowerem, samolotem….aż do momentu, gdy z braku czasu lub w okresach uszkodzenia ciała zostawałam na jakiś czas umieszczona w domu. Wówczas nie mogąc się ruszać, rozpoczęłam nowy cykl podróży z książką i filmem. Piątą aleję, most brookliński, Manhattan i dzielnicę Queens poznałam oczywiście dzięki Allenowi. Pedro Almodovar kilkukrotnie zaprosił mnie do Madrytu, Barcelony i La Manchy, która wiele lat temu tak mnie uwiodła. Islandię z jej niekończącymi się krajobrazami, zorzą polarną, lodowcami i diabelskimi gejzerami poznałam dzięki niezależnej szkole filmowej. W ten sam sposób zasmakowałam Ameryki Południowej, Antypodów i wysp Tonga.

Te podróże realne i fikcyjne bez wątpienia relaksowały mnie, uczyły i były dobrą przestrzenią do obserwowania skomplikowanych relacji międzyludzkich w odmiennych kulturowo warunkach oraz tych na styku człowieka i przyrody się znajdujących.
A potem okazało się, że jest jeszcze łatwiej. Już nie trzeba podróżować z przewodnikami książkowymi i papierową mapą zamówionymi wcześniej w księgarni. Wystarczyło kliknąć na blog kogoś z przyjaciół albo nieznajomych i z precyzją chirurga zwiedzać kolejne wyspy na Pacyfiku lub pomieszkać w jurtach mongolskich. Oczywiście nic nie zastąpi wspomnienia zapachu alpejskiego lodowca (tak, lód potrafi pachnieć) i uczucia piekielnego gorąca rozpalonej do czerwoności ziemi wulkanu Nissyros. Jednak z braku możliwości, pozostają mi niekiedy wirtualne spacery. A dziś to już zupełne szaleństwo. Instaluję program, który w 3D pozwala mi powrócić do miejsc, które znam i odwiedzić te zupełnie nowe, dotykając niemal przechodniów na ulicy czy zaglądając bezwstydnie w niezasłonięte okna rotterdamskich uli. Zwyczajnie podglądając.

A skoro przy podglądaniu jestem, to ta czynność stała się choćby w naszym kraju sportem narodowym już wiele lat temu. Wtedy, gdy na szklanych ekranach pojawiły się programy w stylu „wielki ktoś”. Czy coś się od tego czasu zmieniło? Myślę, że niewiele. Nadal wielu z nas lubi przyglądać się uporczywie życiu innych ludzi choćby po to, aby odwrócić swą uwagę od własnych problemów.
Zasadnicza różnica polega jednak na odwróceniu ról i zamianie oczekiwań. Kilkanaście lat temu osób wystawianych na publiczną ocenę należało wyszukiwać np. w mediach w drodze castingów. Dzisiaj powszechny ekshibicjonizm daje ogromne pole podaży dla wszystkich szukających potknięć i upadków. Wszystkie portale społecznościowe dają niezłą pożywkę dla poszukiwaczy historii.

Wracając do moich podróży – chwilowo rozsmakowuję się w nich nieco inaczej, niż przed laty.
Przez większą część roku mój mikrokosmos ogranicza się do Dwernika, Doliny Sanu a najszerzej do Bieszczadów w ogóle. Co jednak ciekawe, to podróże mnie odwiedzają. Przyjeżdżają tutaj niezmiennie ludzie ciekawi, pasjonujący a przede wszystkim inni. Przywożą własne historie i fragmenty świata, w którym żyją. Dzielą się swoimi relacjami, pokazują diaporamy i filmy z podróży. Te ruchome i statyczne obrazy uświadamiają mi coraz bardziej, że przeniosłam się już dawno do kultury obrazkowej. Czy tego chcę, czy nie tkwię w niej po uszy. Mniej czytania, więcej patrzenia, oglądania. Obrazy stanowią już nie tylko moc komunikacyjną ale i sprawczą. Tworzą nową rzeczywistość i niemal zaczynają żyć własnym życiem.

Za wszystkie obrazy przywiezione przez Was do Dolistowia serdecznie dziękuję…..Dzisiaj z własnych wspomnień z podróży i Waszych nietuzinkowych przeżyć, sklejam swój własny collage. Wszystkie te obrazy układam misternie w starej walizce dziadka aby kiedyś ją otworzyć i z radością napełnić  nowymi, już realnymi przygodami ze świata…..Tymczasem czekam …wspominając te nieliczne eskapady z przed lat…
p.s.
A z książek w tym tygodniu polecam coś z reportażu: Mariusza Szczygła „Gottland” – mistrzowska opowieść o Czechach opowiadana oczami Polaka. Jak napisały „Hospodarskie noviny” – „To lustro, którego sami nie potrafiliśmy sobie postawić”.  Co ciekawe aktualnie w kinach wyświetlany jest film pod tym samym tytułem zrealizowany przez „młodych, gniewnych” z Pragi na podstawie zbioru M. Szczygła. Sama nie widziałam jeszcze ani czeskiego spektaklu ani filmu a obu wydarzeń jestem bardzo ciekawa…
Edzia

Udostępnij artykuł na:

Poprzedni wpis
Coś starego coś nowego
Następny wpis
Duchy przeszłości. O Bojkach słów kilka.