MOTYWATOR. Długo milczałam w tej przestrzeni. Lato to idealny czas aby powrócić. Oto jestem. Ponawiam swój tekst z czerwca minionego roku. Co mi pomogło trzymać się wybranej ścieżki żywienia. Publikuję ponownie bo może i Wam pomoże.
Pod wpływem moich rozmów w innej grupie, postanowiłam dzisiaj napisać taki mały motywator. Może ktoś skorzysta. Rozmawiałam z osobami, które bardzo by chciały spróbować zmienić swoje nawyki żywieniowe, zacząć robić sobie „oczysty” choćby krótkie, ale uważały, że ich wola jest bardzo niska i jest to poza zasięgiem ich możliwości. Otóż mam cudowną wiadomość. Już robisz codziennie oczysty. Każdy z nas nieświadomie. Kiedy? W nocy. Jeśli śpisz 7 godzin albo 8 , to ciało odpoczywa od jedzenia i czasochłonnej i energetycznej pracy nad nim. Propozycja dla tych co zaczynają, która postawi Was samych wobec siebie w cudownych świetle Bohaterów na co każdy z nas zasługuje
-
Wybierz weekend, niedzielę lub dzień gdy możesz dłużej pospać. Ostatni posiłek jesz np. o godz. 19, jeśli wieczorem chcesz się czegoś napić, to tylko wody, rankiem powstrzymujesz się od jedzenia do godz. np. 11. Tym sposobem OCZYSZCZASZ się przez 16 godzin. Ciało się cudownie regeneruje.
-
Jeśli uważasz, że nie możesz żyć bez śniadań i zjesz lekki posiłek o g. 19 a rankiem po wybudzeniu nawet śniadanie o g. 8 rano , to i tak podarowujesz ciału 13 godzin OCZYSTY (i następuje proces autofagi – samoleczenia, o którym pisałam wczoraj).
-
Nie choć głodny na zakupy.
-
Zamiast słodyczy, rób sobie shake z owoców na bazie wody lub mleka roślinnego albo wody czy soku. Zamiast czekolady – orzechy i suszone owoce.
-
Otaczaj się owocami w swej kuchni, niech będą na paterach, talerzach, w miskach. Jeśli masz w kuchni skrytkę dla dzieci lub dla siebie ze słodyczami, w to samo miejsce włóż nasiona zbóż lub orzechy.
-
Na wycieczki, na rower, w góry, do pracy bierz przekąski z ziaren, zbóż lub owoce.
-
I oczywiście gdy chce Ci się jeść, najpierw sięgnij po wodę, oddychaj, obserwuj emocje, jeśli nadal czujesz głód, napij się soku albo wody
-
A jeśli już jesz, to nie na szybko, nie w biegu, nie przy lodówce, ale celebrując tę chwilę, traktując ją odświętnie….
W ostatnich latach powstało wiele mitów dot. idei zdrowego odżywiania takich jak 3 posiłki dziennie, 5 posiłków dziennie, jedzenie co kilka godzin maleńkich porcji. Szkoły mówiące, że frutarianizm jest zły, że nabiał jest niezbędny albo, że całkowicie szkodliwy, moda na szkodliwość glutenu i odkwaszanie organizmu czy mody na detoksy. Mamy filozofie, że weganizm uratuje świat a mięsożercy to źli ludzie i takie, w których ludzie nie wyobrażają sobie żyć bez mięsa. Choć były etapy w moim życiu, że fascynowałam się wieloma kierunkami (weganizmem, życiem bez nabiału, bez glutenu czy tak jak teraz witarianizmem) i zostały mi pewne nawyki i przyzwyczajenia, nie jestem za żadnym ortodoksyjnym podejściem. Dlatego nigdy nie nazywałam się wegetarianką (nie jedząc mięsa, ryb itp), ani weganką (nie jedząc żadnego nabiału) czy witarianką (gdy modelowo trzymam się zasad surowego jedzenia). Lubię z lekkością podchodzić do jedzenia i dopasowywać je do potrzeb ciała i umysłu ale też świadomie odczytywać swoje potrzeby a nie dokarmiać ich kompulsywne nawyki. Szanuję ścieżkę i wybory każdego ale też z radością chcę się dzielić swoimi doświadczeniami na ścieżce wegańsko – witariańskich i pranicznych doświadczeń bo jest w tym moc, radość i energia. Wierzę też całą sobą, że każdy z nas jest inny, na innym etapie życia, z innym pakietem emocji i służą nam różne sposoby żywienia a każde ciało jeśli go posłuchamy powie nam co mu służy najlepiej.
Ja sama czuję, że jeśli moje ciało i me organy są w nieustannym ruchu i ciężkiej pracy polegającej na jedzeniu, wchłanianiu i trawieniu, bo mam jeść np. kilka posiłków dziennie, to automatycznie mam gorsze samopoczucie, spada mi energia a umysł uzależnia się od narkotycznego i kompulsywnego jedzenia.
Oczywiście są też szkoły np. najstarsza na świecie pełna mądrości (nie przeczę) ajurwedyjska (którą uwielbiałam i nadal szanuję), gdzie mówi się o dostosowywaniu jedzenia do danej doszy, konstytycji i prakriti danej osoby o godzinach idealnych na pobudkę, posiłki , sen, długość snu itd. Przez lata stosowałam się do tej wiedzy.
Ja jednak zastosowałam następujący proces u siebie, za który ciało mi podziękowało po latach
1. Odcięłam się od całej poznanej mi przez lata wiedzy o żywieniu i dietetyce
2. Zaczęłam być uważna na emocje, jakie się we mnie pojawiają i reakcje ciała na myśl o jedzeniu lub jego braku.
3. Świadomie rozpoznawałam powoli co mi służy a co nie, co wywołuje jakieś negatywne skutki w żołądku, na skórze, powodując spadki energii, wychłodzenie ciała a co nie.
4. Zaczęłam traktować jedzenie w sposób uświęcony celebrując posiłki i dziękując każdej roślinie oraz błogosławiąc te dary jak to robili nasi przodkowie choćby przy modlitwie przed posiłkiem
5. Zaczęłam czuć wdzięczność za to, co już mam i rozsądnie planować zakupy i menu
6. Przestałam też robić duże zapasy, ponieważ mam świadomość pełni, obfitości, że nigdy niczego mi nie zabraknie. Gdy na początku transformacji (pandemii) ludzie zaczęli robić zapasy w sklepach, ja nie czułam takiej potrzeby bo nie czułam lęku przed brakiem. My z Pavlem mieliśmy to szczęście, że nikt nie robił zapasów z owoców, warzyw czy orzechów, więc zawsze dla nas w sklepach i wszędzie na targowiskach było mnóstwo świeżego jedzenia a my tym samym nie zasilaliśmy masowych programów niedostatku i biedy oraz strachu przed śmiercią głodową. (o tym przy innej okazji)
7. Zaczęłam jeść wtedy gdy odczuwam głód a nie dlatego, że zbliża się jakaś pora wyznaczona przez rutynę dnia codziennego albo, że inni właśnie zasiadają do stołu. Obecnie poza oczystami jadam dwa a niekiedy jeden posiłek dziennie , niekiedy w ogóle a jeśli czuję głód to dodatkowym posiłkiem bywa shake, sok lub owoc. Pierwszy posiłek najczęściej ok. g. 12….Ale nie ma zasad. Gdy jestem w trybie jedzenia, lubię kawę z mlekiem roślinnym a niekiedy zjem coś gotowanego lub nawet pieczonego w restauracji choć to incydentalne okresy.
8. Doświadczyłam na sobie, że moim umysłem rządzą programy i nawyki pochodzące zarówno z dzieciństwa, okresu prenatalnego (sposób odżywiania mamy), przeszłych historii jak i emocji, którym na bieżąco ulegam i to one głównie kierują mym głodem, który w konsekwencji rzadko jest fizyczny.
9. Zaczęłam traktować POKARM szerzej jako pokarm mej duszy – pozytywne otoczenie, dobrzy ludzie, inspirujące pasje, pozytywna muzyka, książki, filmy, szacunek do siebie i innych. To wszystko to pokarm Miłości, którym fizjologicznie karmi się me ciało a najbardziej karmi się Wdzięcznością .
z życzeniami radości w odkrywaniu własnej ścieżki świadomego jedzenia pełnego mocy i energii, z której rodzą się nowe pasje..