Bajkowe życie

Tekst
Filozfia wiejskiej gospodyni domowej|Nowy Blog

Życie do magia. Wyrzućmy dotychczasowe przeczące temu schematy do kosza.
Mieszkam w bajce, żyję w zaczarowanym świecie elfów, wróżek i chochlików mieszkających w kominie. A że życie w bajce zobowiązuje do ciągłego zachwytu i podziwów oraz kopiowania i odtwarzania jedynie rzeczy dobrych i pięknych, to mój dzień jest bardzo, bardzo pracowity. Zaczarowany świat magicznej rzeczywistości to nie tylko wiele pracy ale również wiele optymizmu i wiary w swoje siły oraz w świat w ogóle i innych ludzi. Do tego potrzebna jest jeszcze szczypta romantyzmu i nieco subiektywne postrzeganie rzeczywistości stojące z pewnością w sprzeczności z ogólnymi trendami przedstawianymi choćby w mediach.
Wiosna i lato to magia, zatem czas na czary…


Żyjemy w świecie, gdzie wszystko jest możliwe, wszystko może się nam udać. Wystarczy tylko chcieć. Skąd taki wniosek? Czy przemawia przeze mnie mój nienaganny optymizm i dusza romantyczki? Też, ale przede wszystkim doświadczenie. Przekonałam się o tym wielokrotnie. Zdradzę Wam również swoją osobistą, magiczną sztuczkę, która przyspiesza realizację marzeń. Polega ona na tym, że gdy już wymyślę swoje marzenie, wypowiadam je na tyle głośno, abym sama mogła je wyraźnie usłyszeć i zrozumieć. Ich artykulacja tworzy w powietrzu delikatną siateczkę wibracji energetycznych, które wprawiają w ruch atomy te z kolei z wolna materializują moje marzenie. A te wkrótce się po prostu zadziewają. Ot i tyle czarów. Każdy, kto choć trochę interesuje się fizyką kwantową, nie uzna tego za żadne dziwactwo ale ujrzy w tej metodzie solidną podstawę naukową.
Oczywiście trzeba marzeniom w praktyce nieco pomóc. Uczynić pierwszy krok, a nie leżąc na kanapie oczekiwać materializacji naszych wizji. Tu przecież o prawdziwą, choć zwyczajną magię chodzi a nie o czary rodem z bajki dla dwulatków.
Przykład z życia. Nasz przedostatni wyjazd na Ukrainę, w Gorgany. Zamarzyliśmy sobie ten wyjazd. Obejrzeliśmy mapy i postanowiliśmy, że jedziemy. Uczyniłam pierwszy krok. Wypowiedziałam swoje marzenie głośno i wyraźnie. Zrobiłam drugi krok: zakreśliłam na kolor wiosennego słońca w grafiku czas od…do…w którym to zamierzaliśmy wyjechać w góry a dodatkowo w języku polskim i słowackim napisałam „Dolistowie zamknięte. Wyjazd w Gorgany”. Warto dodać, że był to komunikat aż i jedynie dla mnie samej, bo grafik to wewnętrzne, moje narzędzie pracy. Jak się zadziewały dalsze czary? Zwyczajnie. Gdy umysł uruchomiony jest poza negatywnymi programami, nie istnieją już żadne przeszkody. Nie ma ograniczeń. Nie ma blokad. Nie ma chorób. One są tylko w mojej głowie i jeśli powstają, to dlatego, że ja sama tego chcę lub nie jestem na coś gotowa. Tak to działa.
Jak więc było z naszym wyjazdem? Do opieki nad sforką czworonogów zgłosili się rodzice a nasz wyjazd w dwójkę zamienił się w czteroosobową „ekspedycję”, co ostatecznie ograniczyło nasze koszty do minimum wynosząc na koniec 75 zł. od osoby za 5 dniowy wyjazd. Zaś wcześniejsze wpisanie swojego marzenia do grafika spowodowało, że nikt nie zadzwonił z rezerwacją podczas mego urlopu, co w tym przypadku było moim nieśmiałym życzeniem.


Magia jednak to coś o wiele więcej, niż spełnianie się naszych życzeń, ale też i zwyczajność, której wielu z nas nie docenia a może nie dostrzega. W tej zwyczajności tkwi bowiem właśnie czar życia. Rozmawianie ze zwierzętami (i nie mam tutaj na myśli behawioralnej relacji człowiek – koń czy człowiek – pies) to wg Anny Breytenbach najbardziej stara i naturalna umiejętność, jaką posiadamy jako ludzie.
…Ta mądra kobieta uważa, że telepatyczny kontakt z ludźmi i zwierzętami to naturalny dar każdego z nas, zapomniany jedynie na chwilę i wyparty przez stulecia i nie ma w tym nic nadzwyczajnego.
Na jednej z malezyjskich wysp,mieszkańcy wdychają codziennie o poranku wspaniały aromat kawy. O ile wielu przewodników twierdzi, że to zapach drzew kakaowca…rozkwitających właśnie, to sami mieszkańcy mają pewność, że to za sprawą Niewidzialnych, którzy parzą właśnie kawę, bo to ich pora na relaks. Mieszkają oni w drzewach a ukazują się jedynie nielicznym wybrańcom. Jeśli ktoś chce ściąć drzewo, najpierw musi spytać Przewodnika Niewidzialnych, czy nie jest ono ich schronieniem i domem. Dopiero wtedy może uzyskać je na opał lub jako budulec swego domu. Wszystko dzieje się z poszanowaniem wzajemnych praw.
Agnihotra…Terapia Homa…Kanał energetyczny, który otwiera się na świat i ludzi i nikt nie wie jak i dlaczego…..Woda dotychczas nie nadająca się do picia, nagle jest uzdatniona, rośliny rosną piękniej i radośniej, ziemia przynosi lepsze plony. Święty ogień – tak o nim mówią wszyscy.
Lecznicze źródełka – uzdrawiające i dające moc. Przykładów można mnożyć.

Wokół nas dzieją się czary. Magiczna rzeczywistość otacza nas z każdej strony. Niekiedy jednak wolimy z niewiadomych dla mnie przyczyn grząznąć w trzęsawiskach i błocie nie dostrzegając piękna i jego trwałości na przekór przemijalności ludzkiego życia.

Magię możemy tworzyć wokół siebie za pomocą czarodziejskiej różdżki, którą będzie: dobre słowo, gest, uczynek, pełne miłości spojrzenie oraz piękno. To ostatnie wydaje się być najprostsze, bo przy użyciu otaczającej nas materii możemy stworzyć namiastkę bajki.
Moja ożywiona bajka to absolutnie doskonała przyroda mnie otaczająca a materialna bajka wygląda tak, jak na zdjęciach. Jednak to tylko rzeczy umieszczone w zgrabnie zorganizowanej przestrzeni. One pozwalają czuć się przyjemnie, dobrze i miło. To jednak przemija i nie jest istotne, choć moje poczucie estetyki wzywa mnie nieustannie do ciągłych przeobrażeń wnętrz.






Nic jednak nie zastąpi prawdziwego, długotrwałego uczucia szczęścia jakie daje uporządkowane życie wewnętrzne i zgoda z samym sobą. To z kolei buduje się i utrwala się łatwiej w przyrodzie mnie otaczającej. Przyjemność odnajduję w zroszonym poranku, gdy moje stopy dotykają nagiej, wiosennej, ziemi. Radość daje mi zapach skóry rozgrzanej popołudniowym słońcem, gdy po kilku godzinach ciężkiej pracy na skarpie, kładę się na trawie aby odpocząć. Wzruszenie i jedność ze światem ogarnia mnie gdy boso wdrapuję się na Połoninę a stamtąd spoglądam w dół, na swoje problemy, które w mgnieniu oka wydają się być błahe. Dlatego z góry w drogę powrotną zabieram ze sobą bagaż siły i determinacji konieczny do zmagania się ze zwyczajnym życiem.
Przyjemność daje mi głaskanie moich czworonożnych sierściuchów, które tulą się do mnie radośnie a ja cała rozpływam się w ich wiernych spojrzeniach. Poczucie bezpieczeństwa i spokoju daje mi myśl, że po powrocie do domu, w zimowy wieczór, czeka na mnie przy kominku, z filiżanką gorącej herbaty mój ukochany.









Ot tyle czarów na początek…
Życząc Wam samych czarów, pozdrawiam deszczowo…

Bosonoga z Doliny Sanu Edzia, napisano zimą 2016

Udostępnij artykuł na:

Poprzedni wpis
Dunkel Terapie
Następny wpis
BIESZCZADZKI LUKSUS