Co wszechświat myśli o zmianach w naszym kraju….

Tekst
Filozfia wiejskiej gospodyni domowej|Nowy Blog

PLAN ZIEMSKI
Zmiany geopolityczne. „Złe pionki” na politycznej szachownicy w rządach w Ameryce czy Polsce, są potrzebne choć brzmi to kuriozalnie. Mniej lub bardziej karykaturalne postaci w rządzie, który sami wybraliśmy, te same, na które dziś się wściekamy, są ważni. Pewien mentor mojego Pavla „z za zasłony” powiedział, że są to dzikie karty a świat ich naprawdę potrzebuje. W ostatnim czasie pisałam wiele postów na temat mojego postrzegania rzeczywistości zmian na Ziemi. Napiszę tylko, że upadną niektóre rządy, nastąpią istotne zmiany w składzie geopolitycznym w Europie, Ameryce i innych krajach. Nastąpi liberalizacja polityki…. Dopisek z 30.10. – Światu będą potrzebne silne grupy sprzeciwiające się staremu porządkowi. Dlatego obecnie strajkujący, nawet Ci sięgający po ostre środki przekazu są bardzo ważni w obecnym układzie sił. PLAN KOSMICZNY , energetyczny Ten plan zakłada całkowitą transformację ludzkości na naszej ziemi. Każda masowa tragedia jak choćby „pandemia” ma za zadanie 3 etapowy proces. Jeśli ludzkość go zrozumie, idzie dalej. Jeśli nie, stoi w miejscu i opóźnia cały proces. Jednak na planie indywidualnym, pojedyncze istoty (bo przecież mamy wolność wyborów), mogą wybrać np. Rezygnację z tej gry. W jaki sposób? Mogą zdecydować się odejść stąd, porzucić ciało fizyczne? Czy to możliwe? Czy to nie przypadkiem robią jedynie najbardziej oświecone istoty. Otóż nie. Nie zapominajmy, że każdy z nas może odejść ściągając na siebie chorobę a w konsekwencji śmierć lub wypadek i nagłą śmierć. Pierwszy krok procesu – to zdarzenie wywołujące rozpad – pandemia, wojna, strajki. Drugi krok – zatrzymanie. Trzeci krok – transformacja To, co wywołuje rozpad np. pandemia wiąże się z wielowymiarowymi konsekwencjami. Rządy podejmują określone działania, które zniewalają ludzi, stosują akty bezprawia i socjotechniki, testują społeczeństwa (świadomie lub nie, poprzez jawną manipulację sterowaną „dzikimi kartami” albo nieświadomie jako pionki w grze). Dzięki temu ludzkość wie, czy jest zdolna do heroicznych aktów, czy też nie. Ponadto poszczególny grupy społeczne i pojedyncze istoty zaczynają rozmyślać samodzielnie, uruchamiać krytycyzm i budować własne zdania na temat zjawisk dziejących się w nich samych i dookoła. Zaczynają uruchamiać intuicję. Przestają słuchać innych a zaczynają słuchać siebie. Z punktu widzenia kosmosu, rozpad niekiedy jest konieczny, jeśli w skali makro naszej planety, ludzkość pogrąża się w chaosie i własnej autodestrukcji. Tutaj od ponad pięćdziesięciu lat a nawet więcej, rosła zatrważająco konsumpcja i niszczenie wód, powietrza oraz siebie nawzajem oraz oddalanie się od strefy ducha. Materializm pozwala na wygodniejsze i bardziej komfortowe życie z wszystkimi hedonistycznymi celebracjami, ale oddala nas od rdzenia istoty ludzkiej, od świata duchowego. Dlatego potrzebne jest zapoczątkowanie procesu działającego niczym czarna dziura, wciągającego od wewnątrz i do wewnątrz wszystko co działa na niekorzyść człowieka jako istoty wiecznej i mającej się rozwijać się w „tu i teraz”. Każdy przejaw fundamentalizmu w kościołach jest również przeciwieństwem urzeczywistnienia Boga w nas. Dlatego choćby zapoczątkowana „pandemia” ma być takim pociskiem, który od wewnątrz zaczyna weryfikować obecne paradygmaty i burzyć skostniałe struktury, które są nieadekwatne do nowego porządku świata, w którym uzdrawiające energie przepływają całą swą mocą niczym huragan zmian. Drugi krok – zatrzymanie jest niezwykle ważny dla całej planety. Konsumpcyjne życie mieszkańców Ziemi doprowadziło do hiperaktywnego, szybkiego życia i bezrefleksyjności w korzystaniu z zasobów Ziemi. Oderwało też ludzi od połączenia z Matką Gają. Każda pauza jest błogosławieństwem w skali indywidualnej oraz masowej ludzkości. W zatrzymaniu, ludzie mają szansę na refleksję nad swoim życiem. Co jest dla nich najważniejsze? Jakie wartości wyznają? Czy żyją z pasją, w co wierzą? Mają szansę zmienić swoje życie bez udawania się na całe życie do klasztoru, pustelni czy na pustynię Gobi. Świat daje im szansę zdefiniowania się na nowo i poznania siebie jak nigdy dotąd. A wszystko to w majestacie prawa. ogromna szansa dla każdego. Jedni z tego skorzystają. Inni będą żyli w strachu przed wirusem, przed rządem, przed chorobami, czekali na szczepionki i próbowali szukać ratunku z zewnątrz. Część z nich umrze, bo tak wybierze, choć wielu nie będzie miało świadomości, że to ich wybór z poziomu wyższego Ja. Inni zostaną i będą przechodzić dalszy proces transformacji. Trzeci krok – transformacja przekłada się na konkretne działania na planie fizycznym i duchowym całej ludzkości. Tutaj nadchodzi moment, gdy ludzie dokonują świadomego lub podświadomego wyboru aby zostać na tej Ziemi i kontynuować swoją pracę czy misję. W każdej grupie religijnej będą pojawiać się cudowne uzdrowienia i każda grupa będzie to tłumaczyła sobie przez pryzmat wyznawanych wartości, bogów i własnej wiary. Każda grupa z coraz większym zaangażowaniem będzie nosiła swój kaganek i zarażała innych swym światłem. To dobry proces zmian, ponieważ duch zacznie unosić się nad materią a świadomość wielowymiarowości istoty ludzkiej będzie coraz wyraźniejszy w każdym pojedynczym człowieku. Posłańcy światła będą się wyłaniać z różnych miejsc i zakamarków Ziemi i to oni poprzez swoje działania zarówno na planie fizycznym jak i duchowym (medytacje, modlitwy, praca z energią, wiara) będą zmieniać zastaną rzeczywistość. Ta transformacja może trwać kilka lat albo kilkadziesiąt to będzie zależało od gotowości poszczególnych istot na Ziemi i całych społeczeństw do zmian. Konieczny też będzie rozpad wielu rządów i skostniałych instytucji, w tym finansowych. Jeśli wszyscy będą na to gotowi, upadnie pieniądz w obecnej postaci i wreszcie na naukowców spłynie dar wynalazku – dokończenie tematu wolnej energii i oddanie światu tej możliwości. To największy krok milowy, który uwolni zieloną planetę od dalszej grabieży. Transformacja ta ma zwiększyć wibracje całej Ziemi i wszystkich jej mieszkańców. Mamy się wznosić wyżej i wyjść poza strukturę wymiaru 3D. Jako mieszkańcy kosmosu jeśli chcemy aspirować do cywilizacji Mistrzów, mamy się rozwijać, mniej zajmować się starą nauką a więcej głosem serca. Miłość, wybaczenie, współczucie, błogosławieństwo i wdzięczność są potężnymi narzędziami transformacji ludzkości. Transformacja trwa.
A czym jestem ja? Jestem wielowymiarową istotą, która niekiedy odzywa się jeszcze do świata z poziomu ego, które zamieszkało w Edycie Marii……jestem jednak przede wszystkim Świadomością, która wie, że stwarza świat dookoła. To, co mówię, co czuję i czego doświadczam jest odbiciem mojej świadomości.



Póki mieszkam w tym ciele, póty będzie ze mnie wychodził mały człowiek z małymi problemami tego świata. I póki tu jestem chcę się dzielić swoją wizją rzeczywistości i tego, czego się nauczyłam oraz nieustannie uczę bo tak wybrałam.
A i tak patrzę na to wszystko oczami Gwiazd – mych sióstr i Pramatek z innych galaktyk pozornie obcych i tak dalekich a przecież tak bliskich. Wszyscy razem w uścisku Miłości. Bo ja to Ty, Ty to ja, Oni to My. Wy to My, Wy to Ja, Oni to Ja…..Uświadomienie sobie tej prostej korelacji rodzi Miłość do mnie samej i do każdej istoty na Ziemi tu i teraz i zawsze, wszędzie.
Jesteśmy połączeni o czym Indianie Lakota mówią w swoim powitaniu od wielu generacji; poczujmy to połączenie
Mitakuye oyasin
Mitakuye oyasin
Wszyscy jesteśmy połączeni
Oto moje bardzo długie zdanie współrzędnie złożone na temat tego, co dzieje się w świecie.
27.10
Dzisiaj nie mogę pozostać obojętna wobec tego co się dzieje w naszym kraju. To miejsce, które wybrałam do życia. Jednak od wielu lat wszystko, co dzieje się w tym kraju zmierza w kierunku totalitarnego zniewolenia choć osobiście nie czuję się zniewolona.
Patrzę na to z wielu perspektyw. Dzięki szerokiej perspektywie, patrząc na życie całej planety i mnie samej w kontekście duchowym, mam tę pewność, że jestem istotą wieczną i to, czego dzisiaj doświadczam w ciele Edyty Marii jest moim wyborem. To, czego doświadcza cały kosmos, nasza planeta a zbliżając mikroskop, Polska, również jest poniekąd wyborem nas wszystkich ale też pewnego rodzaju planem transformacji ludzkości.
Ten plan przewiduje, abyśmy w końcu uwolnili się od jakichkolwiek ograniczeń naszej wolności, która jest nam dana. Precyzyjniej mówiąc mamy się uwolnić od poczucia zniewolenia, które jest iluzoryczne, ale na planie fizycznym manifestuje się poprzez działania wielu rządów i organizacji, które powołaliśmy do życia. W tym planie jest miejsce na Bezgraniczną Miłość do wszystkich istot po obu stronach życia i we wszystkich wymiarach. Ten scenariusz przewiduje przede wszystkim abyśmy się kochali a jeśli nie umiemy tego robić, to abyśmy uruchomili najgłębsze pokłady współczucia i wybaczyli aby stworzyć miejsce na Bezgraniczną Miłość.
Gdy swój kosmiczny mikroskop zbliżę na tę małą istotkę Edzię, doświadczam zaburzeń w ciele, które od miesiąca były echem wszystkiego, co działo się na świecie i w kraju i co odbijało się w moich jelitach, nerkach i głowie. Nadchodzący gniew, frustrację i żal kobiet i mężczyzn moje organy czuły dużo wcześniej, choć mój umysł nie ulegał tym emocjom. To była zewnętrzna narracja świata, którą odbiera moje ciało. Tak jak nie utożsamiam się z Edytą ani Marją, nie utożsamiam się z gniewem i bólem ludzi, którzy dzisiaj protestują. Nie jestem tym gniewem. Mimo to, moje ego zaczęło się budzić i poprzez jego aktywność, ściągnęło do siebie pole świadomości wszystkich tych, którzy szykowali się do buntu i do wyjścia na ulice.
Jednak wspieram wszystkich całym sercem. Współczuję, wysyłam miłość i jestem, bo kocham. A to wybór każdego, czy przyjmie moją miłość.
Za kilka dni jadę do Warszawy, więc być może stanę wśród tych, którzy mają już tego wszystkiego dość. Ale w gruncie rzeczy nie stanę tam prawdziwa Ja, ale Edyta Marja Wyban albo BosoNoga albo Faustyna lub ktoś kim się stałam w tym ziemskim cyklu narodzin.
W obecnym życiu, na tym etapie, w którym jestem, nie czuję potrzeby walki. W ogóle walka przestała być narzędziem mojej komunikacji ze światem. Mimo to, chcę zabrać głos w najbardziej aktualnej sprawie i nie zamierzam stać z boku. Z wielu powodów.
Wkrótce wybieram się w miejsce, gdzie będzie mi dobrze, miło i ciepło. Jadę tam dla siebie samej odpocząć, pobyć ze słońcem, wodą i falami. Będę „pracować” dla świata ale nie koniecznie wychodząc na ulice. Będę aktywnie medytować i w ciszy łączyć się z tymi, którzy zechcą kontaktu ze mną. Będę posyłać Miłość albo wolę powiedzieć : ” „Posyłam miłość teraz za siedem dni codziennie”. Choć to zdanie jest gramatycznie niepoprawne, jest dla mnie poprawne energetycznie i tak już jest, teraz, nie wczoraj, nie jutro, ale już teraz w tej obecnej chwili, która jako jedyna istnieje naprawdę.
Uważam, że praca duchowa i ta w innych wymiarach jest niezwykle istotna, choć nie zawsze widzimy jej efekty od razu w świecie materialnym. Ale to jest niezwykle sprawcze. Chcę wcześniej opowiedzieć się po stronie, którą uważam za słuszną. A jaka to strona? Otóż obecna ustawa antyaborcyjna jest dla mnie (Edyty Marii) ewidentnie strategicznym posunięciem rządu. Poprzez dolanie oliwy do ognia, rząd spowodował, że kobiety wyszły na ulice w obronie swoich praw i decydowania o losie nienarodzonych dzieci. Taki krok łatwo było przewidzieć. Każdy rozsądnie myślący strateg o tym przecież wie.
W ten sposób łatwiej będzie rozegrać na politycznej szachownicy dalszy proces zniewolenia społeczeństwa. Dodatkowe alibi stanowi COVID i bezprawne ograniczenia praw wolności, które zostały dookoła niego na ludzi narzucone. Teraz można będzie wysyłać policję i wojsko na ulice, zamykać usta nie tylko przez maseczki, ale osadzając ludzi buntujących się w więzieniach. Można będzie manipulować statystykami zachorowań, które i tak nie są wiarygodne i zrzucać winę za ich podwyższenie na manifestujących ludzi. W ten sposób można skutecznie budować poczucie winy w tych słabszych, którzy poczują ciężar odpowiedzialności za bliskich. W gruncie rzeczy nie jest istotne, która grupa polityczna manipuluje którą.
To dla mnie jasne. Jednak bez tych „negatywnych” doświadczeń, nie będzie wyzwolenia.. To dobra droga aby ten rząd jak i każdy inny został obalony. Obecne systemy polityczne na Ziemi są nieprawidłowe, działają wbrew ludziom i ich wolności. Dotyczy to również innych pozornie demokratycznych ustrojów. To nie tylko przypadek naszego kraju.
Co do samej ustawy antyaborcyjnej, napiszę tylko jedno. Zabijanie życia również nienarodzonego jest poważnym naruszeniem praw Miłości we wszechświecie. Jednak każda kobieta powinna mieć szansę i możliwość samodzielnie, zgodnie z własnym sumieniem i wewnętrznym kodeksem moralnym decydować o przyszłości płodu zwłaszcza gdy na skutek prenatalnych badań wie, że dziecko będzie ciężko chore. Nikt i nic nie może o tym decydować a na pewno żaden rząd czy kościół. To nie jest kwestia prawna, ale kwestia etyczna. Wewnętrzny dylemat moralny matki w takiej sytuacji jest tak ciężki, że nie należy powiększać dysonansu jeszcze bardziej zmuszając przyszłą matkę to decyzji wbrew jej samej. Ochrona życia dla samego życia jest piękną, szlachetną ideą, ale gdy trafia na grunt prawdziwych problemów egzystencji jak choćby kilkadziesiąt lat opieki nad całkowicie niepełnosprawnym dzieckiem, wszystko staje się trudniejsze. Dlatego nikt i nic, żadna organizacja rządowa, pozarządowa ani żaden kościół nie mogą decydować za matkę. Piekło, które kobieta sobie przygotowuje poprzez decyzję usunięcia ciąży jest już wystarczające a jego konsekwencje każda matka ponosi energetycznie, karmiczne i społecznie.
Z resztą dla mnie samej, dusza, która wybiera narodzić się z matki decydującej się na usunięcie ciąży, podejmuje niejako z nią umowę na planie dusz. I obie te dusze zamierzają doświadczyć w ciele i umyśle tych cierpień, dysonansu i tego, co niesie za sobą taka śmierć w kolejnym życiu.
PLAN INDYWIDUALNY
Odgrywam rolę Edyty Marii tej, która wybrała życie w Bieszczadach, opuściła miasto, weszła w intensywny kontakt z Matką Gają za sprawą która rozpoczęła się jej transformacja. Świat materialny, który był odbiciem jest ducha, zaczął odpowiadać na coraz subtelniejsze sygnały. W kolejnych latach, ego słabło coraz mniej utożsamiając się z rolami, jakie na siebie ona wzięła. Więc czy nią jestem? Czy jestem tą, która się emocjonuje swoim życiem, jak choćby aktualnymi wydarzeniami społeczno – politycznymi, pisze, buduje, odpoczywa, kocha? I tak i nie. Jestem świadomością, której część przyjęła na siebie doświadczanie roli Edyty Marii z całym pakietem zmian jej życia, z wszystkimi chorobami, cierpieniami i transformacjami. Jestem świadomością, która wie, że ważnym i dobrym było urodzić się w 1974 r i doczekać aktualnych zmian. Cały rok 2020 jest zmianą.
Jakieś 8 lat temu tworząc pewne konto emailowe, stworzyłam je pod nazwą Prana2020 z nickiem Pranayama. Coś mi podpowiadało, że ten rok, który właśnie trwa będzie dla mnie bardzo znaczący i czyż nie jest? Czy miałam informacje co się wydarzy? Absolutnie nie.. ale miałam przeczucie, że dla mnie będzie to ważne. I takim właśnie jest za sprawą światowych jak również indywidualnych wydarzeń w mym życiu
Ego Edyty Marii jest ubrane w dość zagmatwany charakter i temperament. Wybrała sobie życie cierpiącej dziewczyny, bojowniczki, aspekt ofiary, z której powstała jak feniks z popiołów a potem Twórcy, którym dzisiaj się czuje. Kim będzie jutro, pojutrze? To cudowna niewiadoma. Czy lubię Edytę, Marię? Czy lubię Eyrę, Bosonogą? Tak, lubię je, kocham je i bardzo szanuję jako istoty. Niekiedy je podziwiam. Dawno temu wstydziłam się niektórych z nich, ale dzisiaj w miejsce wstydu, zamieszkało współczucie i nie umiem już jej osądzać nawet gdybym chciała. To tak jakbym utraciła tę właściwość czy umiejętność. Czy mi to przeszkadza? Ani trochę. Dzięki ego, które w niej nadal jest, potrafię krytycznie patrzeć na świat i budować własne opinie. Jednak większość swych opinii staram się aby pochodziły z serca bo te są zawsze idealne. Czy mi się to zawsze udaje? Nie. Czy złoszczę się na siebie za to, że tak próbuję i nie zawsze mi wychodzi? Nie, patrzę na nie z czułością. Bo one jak każdy człowiek na tej Ziemi, potrzebuje czułości i współczucia. To przecież składowe Miłości, która rządzi światem. Miłości, od której się wszystko zaczyna i na czym wszystko się kończy. Punkt, który nie jest punktem, ale oceanem Mądrości, Piękna i Dobroci – Bogiem w nas.




Udostępnij artykuł na:

Poprzedni wpis
Wspólnota kobiet
Następny wpis
Zagłówek pełen marzeń.