Dzisiaj przemówiła do mnie ma Dostojna Brzoza , leżałam pod nią i słuchałam koncertu ptaków.
Nagle w ten bezchmurny dzień, spadła na mój komputer nagrywający dźwięki przyrody, pierwsza kropla z niej. Potem kolejna i kolejna, wprost na moje ciało. Już wiedziałam co chce mi powiedzieć. Posmakowałam jej. Oskoła. Już czas. To takie cudowne, że mi o niej przypomniała. Ona z radością chce się ze mną dzielić pomimo, że aby mi dać ten wiosenny nektar życia, trzeba naruszyć jej korę lub gałązki…..Ten cudowny napój stosowali zawsze na przednówku nasi przodkowie i ja od lat go piję, ale są takie wiosny, że za późno sobie o niej przypominam. Tym razem to ona o mnie pamiętała. Jestem mej kochanej przyjaciółce za to wdzięczna.
Gdy przyjęłam ten dar i podziękowałam za niego, ona zagrała dla mnie przepiękny koncert na tysiącach gałązek a potem te krople spadały na mnie i spadały coraz większe i intensywniejsze….
Przypomniała mi też tym samym, że mam pić więcej wody a że znów przestałam jeść nie odczuwając w ogóle potrzeby jedzenia, niekiedy w euforii tworzenia albo bycia na łonie przyrody, zapominam i o piciu. Choć doświadczyłam tego, że i bez wody mogę żyć, to wiem też, że teraz mam jej posłuchać, bo mój organizm jej potrzebuje. Obecnie otrzymuję ogromne dawki energii a jednocześnie następuje nowe czyszczenie mojej istoty na poziomie komórkowym. Przypływów tej pięknej transformującej energii doświadczam podczas medytacji oraz nocą a za dnia objawiają mi się one spokojem a niekiedy wzmożoną aktywnością dziecka…..I wtedy w takich chwilach gdy skaczę jak dziecko i raduję się, czuję jak pewne nieczystości ze mnie wychodzą a woda ma mi w tym pomóc.
Ten powolny dzień był piękny i pouczający. Pojawił się w nim ktoś jeszcze. Dorosły – jego surowa wersja, który patrzy na mnie z góry i kiwa palcem. W zasadzie od dawna go nie pamiętam, ale pojawił się choćby dziś. Zmontowałam filmik, którym chciałam dać światu radość i pokazać, że to każdy z nas tworzy swą rzeczywistość.
Tak to widzę i tak to czuję. Na filmiku maluję, zmieniam, wchodzę do rzeki. I przez chwilę pojawiło się we mnie poczucie winy. Poczułam smutek świata (tego, który przecież moim nie jest), cierpienie niektórych a na tym tle siebie, która beztrosko żyje …..I pojawiło się zwątpienie czy świat mnie zrozumie, czy ten krótki filmik będzie inspiracją a może wywoła złość lub smutek. Zanurzyłam się w sobie i poczułam Prawdę siebie i autentyczność tego co robię. Zwątpienie rozwiało się na wietrze a poczucie winy spłonęło w ogniu miłości. I znów, ponownie, jeszcze raz i jeszcze raz wyjście poza zbiorowe pole świadomości to jedno ale wychodzenie ze swoim lustrem do świata wypełnionym pozytywnymi emocjami (odwrotnie proporcjonalnie do stanów świadomości na zewnątrz) wymaga ode mnie niekiedy odwagi i siły. Dają mi je Gaja (choćby ziemia i mój bosy z nią kontakt) i me serce z nią połączone w matczynym uścisku.
Ponadto cierpienie vs radość to był mój stary, religijny aspekt we mnie, który się aktywował poprzez męczeńską śmierć Chrystusa. Jednak w te święta, noc później miałam spotkanie – bardzo wzniosłe, piękne, którego doświadczyła moja dusza. Miałam okazję poczuć nową, chrystusową świadomość w postaci czystej miłości i radości bez cienia cierpienia i bólu. List, który otrzymałam brzmiał: „cierpienie jest twoją przeszłością, już go nie potrzebujesz, przyjmij radość i dobro, pożegnaj ból raz na zawsze Nowy Człowieku. Tak wygląda Twoje zmartwychwstanie”.
Radość jest naturalnym stanem i tej radości dzisiaj świat potrzebuję jeszcze więcej, niż zwykle. Dlatego radości przybywaj….i twórz nową, lepszą rzeczywistość….
Intymna rozmowa z Dostojną Brzozą
Tekst
Filozfia wiejskiej gospodyni domowej|Nowy Blog