Jesienne powitanie na ganku…

Tekst
Filozfia wiejskiej gospodyni domowej|Nowy Blog

Ganek w mym bieszczadzkim domu jest miejscem szczególnym. Gdy mieszkałam w miastach z zwłaszcza w blokach i kamienicach, do mieszkania wchodziło się bezpośrednio z klatki schodowej. Własny dom ma tę przewagę, że może posiadać wiele wejść, wiele drzwi, które zapraszają nas do środka. Główne drzwi wejściowe do mego domu prowadzą z dość obszernego ganku do sieni. Dopiero z sieni wchodzi się do korytarza a stamtąd do kolejnych pomieszczeń. Taki układ po latach oceniam jako idealny i niezwykle praktyczny.
Choć po dziś dzień ganek nie został przeze mnie wykończony, to uwielbiam go takim jakim jest. Traktuję go z ogromną czułością. Regularnie odnawiam, maluję, dekoruję, zmieniam meble lub ich kolor. Minimalnie cztery raz do roku wraz z nadchodzącą nową porą roku, zmieniam dekoracje. Wiosną i latem są to świeże, doniczkowe kwiaty zaś jesienią bukiety suszonych kwiatów, które suszę i barwię pod koniec lata. Później je impregnuję i zanurzam w olejkach zapachowych. Właśnie dzisiaj wykonałam najnowsze, jesienne, kolorowe bukiety, które pasują do tegorocznej aranżacji niebiesko – czerwonej. Nad głową wiszą dzwonki wygrywające muzykę na wietrze a całość otulona jest winobluszczem, który właśnie teraz zaczyna zmieniać swój kolor na odcienie czerwonego.






Z jednej strony można powiedzieć, że ganek jest taką wizytówką domu, ale dla mnie jest czymś więcej. To miejsce, w którym witamy i żegnamy naszych gości, przyjaciół i bliskich. Tutaj przytulamy tych, których chcemy pocieszyć, płaczemy ze wzruszenia i z tęsknoty albo z radości ze spotkania po latach. Tutaj każdego ranka i wieczora nasze psy cieszą się czekając na spacer. To tutaj zbiegają się koty gdy wracamy nocą z pokazu albo z dłuższej podróży. To tutaj czekają na nas kurierskie paczki i listy. Na długiej, góralskiej ławce przysiadają niekiedy Ci, którzy pragną się z nami zobaczyć. Obok starej, posagowej skrzyni, stoi odnowione przeze mnie, drewniane krzesło na biegunach, na którym niekiedy siadam z moimi kotami, które słysząc stukanie drewnianych listew o kamienie, zbiegają się z całej działki.
Widać stąd tych, którzy do nas przyjeżdżają a do drzwi zagląda światło zachodzącego słońca.


To nie jest jeszcze ten moment życia, w którym siedzę na ławce, na ganku przez wiele godzin i wypatruję nadjeżdżających gości. Jednak lubię tu przysiąść choć na chwilę witając kolejny dzień lub żegnając rozgwieżdżone niebo.
Zatem dzień dobry i dobranoc …. Mój dom mówi mi zawsze, że tu mieszka MIŁOŚĆ. A więc witaj.



Udostępnij artykuł na:

Poprzedni wpis
Jestem bogata
Następny wpis
Z pamiętnika kartki wyrwane