Tak się składa, że w naszym bieszczadzkim życiu często sortuję śmieci po naszych gościach i zajmuję się kompostowaniem żywności. Zbudowałam kompostownik, w którym następuję przepiękny proces przemiany. Z psujących się resztek warzyw i owoców, obierek rozpoczyna się proces gnicia i fermentacji. Co jakiś czas chodzę do kompostu aby grabiami przewrócić zawartość gnijących resztek. Na początku smród jest dość intensywny. Z czasem ten kompost zamienia się w cudowną, żyzną ziemię, którą nawożę rośliny, drzewa i kwiaty. To wspaniały proces transformacji, którego początek bierze się z zepsutego jedzenia. Czas, słońce, ciemność, powietrze, woda i ziemia wchodzą we wspólną reakcję i zamieniają coś co jest, brzydkie, śmierdzące i nawet trujące w pełen mikroelementów nawóz wspierający wzrost roślin.
Podobnie jest z nami, ludźmi. Gdy odważnie sięgniemy do najczarniejszych zakamarków naszego istnienia: mroku duszy, wypieranych emocji, których nie lubimy, zdarzeń, ludzi, którzy działają na nas destrukcyjnie ale nie chcemy ich puścić i uwolnić się od nich, bo w tej relacji gdzieś głęboko tkwi ukryta jakaś korzyść, może się okazać, że po przejściu tych „gnilnych” procesów duszy, serca, ciała (co nazywamy „chorobą”) i i umysłu dostaniemy się do nieskończonych potencjałów, które użyźnią nasze życie czyniąc je bardziej klarownym a w konsekwencji ruszymy do przodu. Zacznie się proces wzrostu jak moich drzewek i roślin a z czasem pojawi się przestrzeń na rozkwitanie – pojawią się kwiaty a potem w miejsce kwitów owoce nowego życia.
.Jeśli odważnie staniemy z tym, czego nie chcieliśmy strawić emocjonalnie to tak jak mówią nauki ajurwedy, pozwolimy okrężnicy działać i oczyszczać się i naturalnie zacznie się proces „uzdrowienia” przez to oczyszczanie – puszczenie tego co nam nie służy ale aby coś puścić trzeba odważnie zajrzeć do naszego życiowego kubła na śmieci. Czasem w tym śmietniku leżą na dnie : kiepska praca, toksyczny związek, niechciane miejsce do życia, nasze pełne złości nastawienie do innych ludzi, osąd samych siebie pochodzący z przeszłości z jakiś zgranych programów albo poczucie kontroli nad światem, którego nie chcemy puścić w obawie przed tym, że zostaniemy bezbronni a świat się rozsypie. No właśnie. Rozsypywanie się świata i jego na nowo scalanie jest częścią życia na ziemi. Uhonorowanie śmierci, procesów rozpadu, gnicia i smrodu jest uhonorowaniem życia i jego skomplikowanego i różnorodnego piękna.
Sortowanie tych śmieci, z czułością i ciekawością poznania może uświęcić cały proces poznania a ze sprzątania uczynić piękny proces transformacji nie poprzez walkę i zmianę ani nawet nie przez akceptację alę alchemiczną ciekawość procesu rozkładu, oddawania, scalania, dzielenia i znów łączenia ze sobą tego co z pozoru sprzeczne.
Dla mnie taka podróż do śmietnika mego serca, umysłu i duszy była jest pewnego rodzaju aktem odwagi ale z czasem stała się uświęconym elementem życia. Z czułością spoglądanie w najciemniejsze zakamarki mojego życia okazało się być najbardziej szlachetnymi pełnym miłości aktem traktowania siebie.
Dlatego nie bójmy się kompostować własnych śmieci, porządkujmy świat zaczynając od porządków w nas samych ale nie wyrzucając bezmyślnie wszystko na zewnątrz ale zaglądając odważnie to tego, co w środku. Kompostowanie brzydkich emocji, toksycznych relacji z poziomu czułości, miłości i ciekawości poznania może okazać się intrygującą podróżą wgłąb siebie. Tego życzę każdemu z nas.
Pięknego dnia dla Was wszystkich. Z miłością
Bosonoga , 4 grudnia 2022 r. Coralejo, Fuertaventura