Taniec płynący prosto z serca, który porusza najbardziej skryte emocje, taniec, dzięki któremu się oczyszczam, uwalniam z tego, co mi nie służy a chwilę potem napełniam się cudowną energią, która uzdrawia. Najpiękniejsze jest dla mnie tańczyć boso na ziemi, łące, w wodzie, ale równie dobrze czuję się gdy moje ciało zapragnie tańczyć w środku miasta albo na lotnisku czy dworcu. Muzyka gra w mojej duszy, nie zawsze potrzebuję ją usłyszeć z zewnątrz. Jeśli mam jednak szansę posłuchać na żywo melancholijnych skrzypiec albo anielskiej kalimby czy też dzwonków wietrznych albo ukelele czy też szamańskich bębnów, budzi się we mnie ten aspekt, który domaga się wyjścia na zewnątrz aby przemówić. Rytmiczne bębny i gongi budzą we mnie prastarego szamana, który bezbłędnie łączy się z przodkami, pozbywa się starej energii i napełnia uzdrawiającą mocą Gai. Kalimba podłącza mnie do gwiazd i ich efemerycznej energii a ukelele podarowuje mi radość odczuwania mego ciała. Taniec stał się dla mnie naturalną formą wyrażania siebie, świadomą ścieżką akceptacji mego ciała i dobrej z nim łączności. Taniec to dla mnie kobiecość i piękno żeńskiej energii, która napełnia świat mądrością i miłością. Tańcząc żyję i doświadczam tego życia w ciele fizycznym i emocjonalnym mocno, prawdziwie, pięknie…..Tańczmy, wirujmy, bądźmy ze sobą w sobie w prawdzie doświadczania bez separacji i podziałów.