Gdy świadomie, z szacunkiem pochylam się nisko do Ziemi, doświadczając jej wszystkimi zmysłami, nie tylko zmienia się perspektywa patrzenia na świat. Rzeczywiście mogę na niego spojrzeć oczami mrówek, dżdżownic, chrabąszczy i zostać zaproszona do ich czasoprzestrzeni. Tutaj tydzień bywa całym życiem, miesiąc to dla niektórych cała wieczność podczas gdy dla przeciętnej gwiazdy spoglądającej na chrabąszcza, miliard lat to ludzkie mgnienie oka. Pojęcie czasu jest inne dla każdego, inne dla człowieka żyjącego w mieście a inne dla rolnika na wsi, inne dla wyspiarza a jeszcze inne dla pływającego od miesięcy po oceanie. Im bliżej natury, tym czas odmierzany jest cyklami przyrody, odpływem i przypływem, ubywającym i przybywającym księżycem, wschodami i zachodami słońca. Zegar w przyrodzie nie ma minutnika i nie jest precyzyjny w w rozumieniu ludzkim ale jest dla mnie doskonałym. Dostrojenie się do niego podarowuje nam ludziom spokój i przekonanie, że wszystko jest w idealnym miejscu i czasie. Świat dolny w gimnastyce słowiańskiej ponadto łączy mnie z mądrością przodków ale okazalo się, że nie tylko mojego rodu. Praktykując gimnastykę słowiańską w nieco egzotycznych warunkach wydaje się być to z pozoru niestosowne. Jednak gdy pozwalam aby Duch przemawiał przez moje ciało, szybko ogarnia mnie wzruszenie bo łącze się z przodkami Fuerty z Guanczami i ich świętą górą nieopodal.
Gdy zechcę się z nimi spotkać, ponownie wejdę do Dolnego Świata Słowian, gdzie spotykają się wszyscy, którzy już odeszli, pozornie odeszli……pozostanę jeszcze chwilę przytulona do Guanczowskiej ziemi czerpiąc to co najlepsze z tej zapomnianej kanaryjskiej kultury….Z wdzięcznością za te doświadczenia, ocieram łzy wzruszenia mówiąc dobranoc wszystkim. Kocham więc Jestem
Bosonoga Eyra, 24.11.2021r. Coralejo, Fuertaventura