W języku polskim las jest rodzaju męskiego a drzewo to ono. Ono kojarzy nam się najczęściej z dziecięcą energią wzrastania ale ono to też dla mnie tożsamość bez tożsamości, bez określonej płci i naznaczonych nią cech. Dzięki tej bezpłciowości językowej, możemy poznawać zjawisko „ono” na nowo i nadawać jemu/jej/temu znaczenie jakie chcemy.
Przyroda jako taka, do której należy las i drzewa od wielu lat wzbudza we mnie wiele pięknych emocji. Energetyzuje mnie, tonuje, uspokaja. Robi dokładnie to, czego akurat ja sama potrzebuję. Jest też relacja z Gają, która jest bardzo sensualna, natury wprost erotycznej. Pierwszy raz odczucia tego rodzaju na łonie przyrody miałam chyba jako dwudziestolatka. Związane one były z moim bosym chodzeniem po Ziemi, kładzeniem się nago na trawie oraz poczuciem wiatru na ciele zwłaszcza na piersiach. Wówczas ujrzałam jak silnie i niesamowicie budzi się moje libido pod wpływem przyrody i na jej tle. Ponieważ jednak na swojej drodze nie spotkałam nikogo, kto miałby podobne do moich doświadczenia natury erotycznej w dzikiej przyrodzie, spisywałam je dla samej siebie i trzymałam je w pamięci niczym wstydliwy element mojego życia. Odważyłam się jedynie jako nastolatka a potem dwudziestokilkulatka opowiedzieć niektórym ludziom, że pod wpływem białego sera na słodko dostaję „orgazmu podniebienia” Tak wówczas nazywałam stan niezwykłej ekscytacji, którego doznawał mój umysł jak i całe ciało pod wpływem takiego posiłku. Było to bardzo mocne przeżycie do tego stopnia, że często w miejscach publicznych nie zamawiałam np. naleśników z serem na słodko aby nie doprowadzać moich współbiesiadników do konsternacji. Sama zaczęłam do swojego odczuwania świata podchodzić bardziej z dystansem i uśmiechem. Dla większości i tak były to abstrakcyjne i irracjonalne przeżycie i jakieś dwie dekady temu przestałam szukać na Ziemi innych ludzi, którzy w sposób zmysłowy jak ja doświadczają niektórych potraw jak również dzikiej natury.
Mijały lata. Moje przeżycia jedynie wzmacniały się i rozszerzały na inne doświadczanie z ogniem, wodą, deszczem, drzewami. Dziś traktuję to jako naturalny element mojego życia i jego zmysłowego doświadczania.
Dzięki tej relacji, padło wiele schematów postrzegania mojego ciała i jego potrzeb. Zaczęłam mądrzej i bardziej otwarcie rozumieć swoją seksualność jako życiodajną energię, która stwarza piękną i zachwycającą rzeczywistość. Natura sama w sobie jest przesiąknięta erotyzmem a nasz nad nią zachwyt ma wiele wspólnego z miłością dwojga kochanków. Wystarczy tylko pozwolić sobie aby ciało: nasza skóra przez dotyk, węch, smakowanie przyrody doświadczały swojego własnego ciała.
To, co najpiękniejsze, to w tej bliskości Gaja nie ocenia, nie stygmatyzuje nas czy jesteśmy dobrymi czy też nie kochankami, nie oczekuje, że będziemy spełniać jakiekolwiek i czyjekolwiek oczekiwania. W jej towarzystwie możemy poznawać z lekkością nasze ciała i ich potrzeby. Jaki dotyk lubi nasza skóra, delikatny czy mocny. Uczymy się, że nasz własny dotyk może być pełnym miłości i czułości i że uczy akceptacji nas samych – samomiłowania.
Mieszkając jeszcze w Warszawie (jakieś 18 lat temu) napisałam kiedyś felieton o moim sensualnym doświadczeniu z wiatrem, które miałam nad Wisłą. Było to silne, piękne przeżycie. Opis miał chyba pięć albo sześć stron maszynopisu. Próbowałam zapamiętać wszystkie emocje i odczucia, które były udziałem tej pięknej i zachwycającej relacji i wzruszenia.
Kilka osób, które po latach czytały ten tekst wspomniały, że choć przeniosły się na chwilę w mój świat a te opisy i przeżycia były niezwykłe, nie potrafiły one jednak poczuć tego, co ja.
Dlatego dzisiaj pisząc dzisiaj ten tekst (tak się składa, że będąc ponownie w stolicy) nawet nie będę się siliła na poetyckie opisy, które by bardziej przybliżyły moje doświadczenia. Raczej zachęcam wszystkich do samodzielnych podróży w głąb siebie i doświadczanie swojego ciała na łonie natury.
Wczoraj w lesie nad warszawską `Wisłą, tańczyłam z drzewami i ziemią. Początkowo to był taniec smutku bo taka energia mi ostatnio towarzyszy. Wkrótce ten smutek transformował się na spokój a z niego powstała wdzięczność za to co jest i za moje życie a z wdzięczności wkrótce podczas tańca zrodziła się radość i rosnąca ekscytacja. W tej ekscytacji było i miejsce na namiętność i czułość oraz oddanie się ziemi i pozwalanie sobie na czucie wszystkiego, co przeze mnie przepływało. Taniec to ułatwia. Bo każda energia, każda emocja jaka przepływa przez ciało, wędruje do Ziemi i rezonuje z lasem. Każda zaś czysta i pełna miłości energia lasu przepływa przeze mnie i napełnia mnie nową, czystą, klarowną obecnością tego dnia. Ja i drzewa, ja i ziemia, ja i liście jesteśmy jak czuli kochankowie pozwalający sobie czuć siebie w całości i czuć swego kochanka i jego potrzeby – w zgodzie ze sobą, w miłości.
Jeden taniec boso w maleńkim lesie i cała paleta zaskakujących emocji. A w tym wszystkim moje połączenie z drzewami trawą, ziemią, ze ściółką.
Wróciłam do domu ubrana w zapach igliwia sosen, żywicy sosnowej, letniej trawy i wilgotnej po deszczu ziemi. Te najpiękniejsze perfumy zostawiłam na sobie do rana aby we śnie odwiedził mnie ponownie las.
Z miłością …Odkrywajmy siebie, swoje potrzeby poprzez dotyk. Przyroda to ułatwia.
Bosonoga Eyra, Warszawa, 7 lipca 2022r.