Obserwator a uczestnik gry. Za szybą życia

Tekst
Blog|Eko zycie|Filozfia wiejskiej gospodyni domowej

Jako mała dziewczynka choć wesoła, optymistyczna i pełna energii byłam bardzo nieśmiała i wstydliwa. Często oglądałam świat przez szybę rodzinnego domu. Oglądałam jak inne dzieci bawią się na podwórku i bardzo chciałam do nich dołączyć ale nie miałam dość odwagi. Niektóre z nich wydawały mi się bardzo przebojowe, bezpośrednie, bardziej witalne. Nie byłam pewna, czy mam im cokolwiek do zaproponowania. Polubiłam więc obserwowanie innych przez okno domu czy szkolnej klasy. Niekiedy oglądałam wielki świat z okien naszego małego fiacika, gdy mknęliśmy z rodzicami na jakąś wycieczkę w nieznane. Wtedy poznawałam nowe miasta i wsie i nie mogłam się nadziwić jak różnorodny. i zaskakujący jest ten świat. Jak pełno w nim ludzi mocno się od siebie różniących a jednocześnie jakby takich samych. Wszędzie bowiem robili to samo: spieszyli się do pracy, kłócili z rodziną albo karcili swoje dzieci, śmiali się wspólnie z opowiadanych historii, robili razem zakupy.
Rzadziej oglądałam daleki świat, ten najmniej dostępny w szklanym odbiorniku, który w pierwszych latach mego dzieciństwa wszystko pokazywał monochromatycznie. Przyzwyczaiłam się, że świat pokazywany w telewizji jest czarno – biały więc gdy przyszła era kolorowych telewizorów, nie mogłam się nadziwić jak wielobarwne jest to życie na zewnątrz, podglądane przez kineskop. Wcześniej mogłam niemal odnieść wrażenie, że jedynie moje własne życie jest kolorowe a to przedstawiane w mediach zawsze przybiera barwy czerni, bieli i odmian szarości. Z resztą moje dzieciństwo przypadające na okres niechlubnego PRLu nie było do końca tak kolorowe. W wystroju wnętrz, architekturze, ubraniach i zabawkach dominowały: brązy, szaroście i inne mdłe, bliżej nieokreślone kolory ze świata kulinariów jak choćby znienawidzony po latach i nadużywany kolor musztardowy albo bordowy. Na przekór temu co na zewnątrz, mój wewnętrzny świat był bardzo bogaty dzięki marzeniom, którym się oddawałam oraz książkom, które pochłaniałam. Tam moja wybrania nie znała i nie potrzebowała znać żadnych granic.
Dorastając nadal lubiłam oglądać świat z za szyby pociągu, samochodu, mieszkania, potem akademika, własnego mieszkania czy kawiarni.

Nadal jednak mieszkałam za szybą a to co na zewnątrz wydawało mi się oddzielonym ode mnie samej. Aby dotknąć świata, go poznać, otwierałam drzwi wyjściowe, robiłam krok do przodu, zamykałam je a potem wychodziłam na ulicę i już byłam po drugiej stronie rzeczywistości. Ta ja z mieszkania , ja obserwator znikała czy też logiczniej byłoby powiedzieć przemieszczała się i pojawiała się na zewnątrz w świecie w roli uczestnika życia.

Przez wiele lat pojawiałam się znikałam w mieszkaniu i na zewnątrz.
Dużo czasu zajęło mi zrozumienie a może rączej doświadczenie i przeżycie faktu, że nie trzeba siedzieć skromnie w kąciku okna na parapecie i nieśmiało patrzeć na to, co na zewnątrz. Co więcej ja mogę być w obu miejscach jednocześnie i właśnie jestem tu i tam. Jestem obserwatorem, narratorem swojego życia a jednocześnie jestem odważnym jego uczestnikiem takim, który ponosi sukcesy i porażki, który wznosi się i upada, który śmieje się i płacze. To ja jestem Kreatorem swego życia, mistrzem zamalowującym płótno wg upodobań – monochromatycznie jeśli tak lubię albo w milionach kolorach wszystkich galaktyk. Jednocześnie mam tę szansę z pozycji Mistrza, obserwować siebie na zewnątrz. Mogę obserwować tamtą siebie za szyby ale mogę być i w jej głowie oraz sercu. Mogę stać na ulicy a mogę być w kilku miejscach jednocześnie. Pojąwszy tę pozornie skomplikowaną prostotę, zrozumiałam, że ta szyba oddzielająca mnie ode mnie jest tylko iluzją, którą sama dla siebie stworzyłam. Stworzyłam świat na zewnątrz dla mnie samej z małymi i wielkimi tragediami, ze smutkiem, cierpieniem i gniewem. Stworzyłam szczęśliwe bardziej, niż ja przebojowe dzieci bawiące się na podwórku i wykreowałam swój własny dziecięcy wstyd wobec nich. Ale stworzyłam też radość, chwile szczęścia, miłości i zrozumienia. Stworzyłam dobre relacje ze sobą i innymi i dalej stwarzam.

Dzisiejszy mój świat ten, który stwarzam jest niczym innym jak odbiciem mnie samej, moich pasji, miłości i zachwytów ale też smutków, lęków. Jest tutaj miejsce na piękną przyrodę, na rzekę, kwiaty i drzewa, na rodzinę, bliskich, przyjaciół, na porywającą sztukę, książki, spotkania, podróże i pomaganie innym. Jest wielka przestrzeń dla zwierząt tych dzikich i tych domowych i coraz więcej czasu dla mnie samej – dla tej maleńkiej Edzi, która wstydziła się kiedyś wyjść z domu i dla tej, która odkryła swoją moc, kobiecość i radość życia. Życie bez oddzielenia, bez szyby, która dzieli świat na twórcę i na ofiarę , która buduje postać zewnętrznego boga i stawia go na piedestale a ta maleńka dziewczynka za szybą ma się mu kłaniać i składać ofiary. Wyszłyśmy przez okno (mała Edzia i dorosła Bosonogą) a szyba się rozpłynęła w eterze. Dzięki temu widzę więcej i czuję więcej i jestem za to wdzięczna. Bo szyba po latach stała się brudna zanieczyszczając mój obraz rzeczywistości. A dzisiaj wiem, że nie wystarczy umyć okien duszy, bo iluzja oddzielenia nadal pozostaje. Trzeba zajrzeć w przekrój okna …Gdy to zrobiłam ujrzałam tam pustkę tę samą, która pozwoliła mi na kreację bez granic i życie bez separacji z Bogiem, który we mnie Jest bo ja Jestem.

Z WDZIĘCZNOŚCIĄ ZA ME ŻYCIE

Bosonoga Eyra, Dwernik 13.09.2022r.

Udostępnij artykuł na:

Poprzedni wpis
Przepraszam, dziękuję, kocham Cię. Nauka umierania cz. I
Następny wpis
Czerwień – władza, namiętność, bogactwo.