Wysnilam, wymarzyłam i zbudowałam czy też rozbudowalam …z pomocą rodziny. Stodoła Spełnionych Marzeń to metafora mojego dojrzewania bieszczadzkiego i mego rozwoju …Choć nie przepadam za słowem ” rozwój” to jednak dziś tutaj pasuje. Stodoła powstawała i powstaje nadal niespiesznie bardziej w medytacyjnym stylu pasującym do tempa mego serca bijącego w rytmie andante czy adagio. Dwa lata procesu stawiania ścian, wstawiania okien, ocieplania itd. dokładnie korespondujące z moją nauką w obszarze holistycznego zdrowia, ruchu, pracy z energią. Śmierci bliskich zawsze poprzedzało lub zamykało jakieś zniszczenie zalanie podłogi przez nieszczelny dach lub inne. Wszystko po to abym nie zapomniała jak kruche jest życie i że należy o nie dbać….Dbać też o materię i obdarzać ją szacunkuem. Ściany każda inna z odzyskanych desek reprezentują idealnie mój kolaż życia…. Cała ja przecież składam się z różnych paczworkowych fragmentów życia, nauki, relacji, zdarzeń, doświadczeń. W pozornym obrazie chaosu dostrzegam sens. I po raz pierwszy w życiu coś co jest nieskończone co w zasadzie jest jeszcze mym placem budowy staje się dla mnie niejako końcem w tym znaczeniu, że nigdzie nie pędzę, nie czekam na swój koniec budowy i na celebrację jej zakończenia. To dla mnie niekończący się proces zmian, transformacji, przemian jak moje życie i mogą śmierć jak życie i śmierć moich bliskich jak radość i smutek …. Buduję swą stodołę niespiesznie….już nawet nie potrzebuję przechwalać się światu „jak to zrobiłam”, „jam to wybudowałam” bo i ten etap nieustraszonej wojowniczki mam za sobą choć duma z mego procesu pracy pozostała bo gdy sama pojechałam po okna obsadziłam je, zaizolowałam ściany, wybudowałam dobudówkę, sufity, postawiłam ściany, ociepliłam i milion innych rzeczy, to cało to życie stało się moim dzieckiem, z którym i ja dorastam. Dorastamy sobie oboje docierając się nawzajem…Dlatego z taką łatwością zapraszałam w ostatnim czasie bliskich i dalekich mi gości właśnie tutaj. Zamiast w pierwszej kolejności pokazywać urządzone domku dla gości, apartament czy nasz kolorowy, klimatyczny pokój, prowadziłam wszystkich tutaj na mój plac niekończącej się budowt, gdzie deski piętrzyły się pod sufit, że ścian wystawała niedokończona przeze mnie izolacja ale właśnie tutaj zapraszając gości czułam, że zapraszam ich , Was do mojej wewnętrznej prawdy gdzie nie ma retuszu ani udawania. …. Każde życie to proces, to droga, która trwa….z chaosu w ład i z ładu w chaos