Podczas minionej majówki odwiedziły mnie urocze anioły. Wcale nie bieszczadzkie, z którymi mam na co dzień do czynienia. Te piękne istoty przyjechały do mnie wprost z nowej stolicy. I jak to bywa z aniołami, przez cały swój pobyt były bardzo pomocne. Mam im za co dziękować.Czerwony anioł tryskał jak zawsze wesołą energią i dystansem do siebie. Jego temperament i barwny charakter od zawsze pasowały do koloru czerwonych skrzydeł, które sobie symbolicznie przypiął. Biały anioł odkąd pamiętam był efemerycznym, drobnym stworzeniem poruszającym się po tym świecie z niezwykłą gracją. Gdy tylko go poznałam nosił w sobie cechy prawdziwej, współczesnej Damy i tak zostało do dziś. Czarny, tajemniczy anioł – nasza szlachetna diwa to kobieta wiecznie młoda o delikatnej urodzie tego rodzaju, że wszyscy ją spotykający czy po dziesięciu czy po dwudziestu latach mają wrażenie, że ona się nie zmienia a z pewnością nie starzeje. Szlachetne dostojeństwo, spokój i radość to cechy dostojnej Diwy.
Ziemscy partnerzy trójcy anielskiej różnią się między sobą tak bardzo jak i same anielice.
Mężczyzna białego anioła choć przyjechał w Bieszczady odpocząć, nieustająco coś robił. Co chwila proponował swoją pomoc, którą chętnie przyjmowaliśmy, choć z coraz większym niepokojem widząc stopień jego zaangażowania. W dniu przyjazdu wspomniany Michał chwycił taczkę żwiru, potem następną i następną i tym sposobem dokończył nasze ziemne prace. W tym samym czasie mężczyzna czerwonego, ognistego anioła zaproponował i swój udział w projekcie wyrównywania terenu. Zerwał się z radością z hamaka na wieść, że trzeba zbierać kawałki darni i układać je nieopodal. Szybko uznał, że jest to ten rodzaj pracy, który odpowiada precyzyjnie jego aktualnej sile intelektualnej wprost proporcjonalnej do wyczerpania psychofizycznego jego strudzonego pracą organizmu. Zauważyć należy, że Johan jako wykładowca uczelniany może mieć uzasadnione powody do chwilowego sprania czy też wysokiego zużycia umysłu na rzecz być może zaniedbania ciała. Ale nie mnie to weryfikować. Spytam przy okazji Czerwonego Anioła. Uzgodniliśmy definicję trawy. Czym ona jest? Gdzie znajdują się korzenie, które mają przylegać do ziemi a gdzie zielone źdźbła, po których po jej położeniu różne istoty po niej stąpają. Po absorpcji tej wiedzy, Panowie przystąpili do prac. W tym czasie anielice oddawały się relaksowi należnemu ich pozycji społecznej realizowanej na planecie Ziemia. Mężczyzna z pasją wożący kamienie taczką a drugi z namaszczeniem zbierający i na nowo układający darń. Widok spektakularny zważywszy na fakt, że wszyscy przyjechali tutaj odpoczywać. Życiowy partner Czarnego Anioła od dawien dawna był duszą towarzystwa. Wspominaliśmy przy ognisku jego uroczy antytalent do opowiadania kawałów poprzez sprytne psucie puenty dowcipu lub zapominanie o najistotniejszych ich elementach. Oczywiście nie tylko tym się wsławił w naszej wspólnej młodości. Dzisiaj jednak jako przykładny ojciec trójki dzieci, zapatrzony jest w swą najmłodszą córkę, której poświęcał podczas swego pobytu dużo czasu. Dzięki temu Czarna Diwa mogła chociażby oddać się radości fotografowania oraz bycia fotografowaną.
Pewnego dnia gdy moje przyjaciółki zaproponowały wspólne zdjęcia, z radością chwyciłam aparat i udałyśmy się nad rzekę aby zagłębić się nieco w narcystycznej zabawie.
I odkryłam kolejną ciekawą rzecz. Od dawna widzę, jak kolory wpływają na nasze nastroje, ale również na energię, którą emanujemy jako ludzie.
Osobiście często karmię się kolorami, podobnie jak zapachami. Nie zawsze głód zaspokajam w sposób klasyczny. Od dawna najadam się samą czynnością gotowania, zapachami, które wydostają się znad przygotowywanych potraw, ale też dotykiem warzyw i owoców, które w kuchni „obrabiam”. Ważny jest też kolor tychże posiłków. Niemal zawsze po długiej, białej zimie potrzebuję zieleni, soczystej, wyrazistej zieleni w postaci szpinaku, zielonej pietruszki czy liści brzozy. Sam zresztą kolor zielony (niekiedy wystarczy tylko patrzenie na niego) gasi u mnie pragnienie i dodaje kobiecej witalności. Do pustelni, do całkowitej ciemności zabrałam ze sobą szale w pięciu kolorach: turkusowym, purpurowym, fioletowym, niebieskim i zielonym aby zakładać je na siebie w zależności od temperatury, której będę potrzebować. I wcale nie jest trudne rozpoznać kolor w ciemności właśnie po jego „temperaturze’. Ubranie, które sama noszę są również wyraźnym zapotrzebowaniem na konkretne emocje lub ich brak oraz na energię danego koloru.
Podczas tej fotograficznej zabawy z przyjaciółkami, ujrzałam też po raz kolejny, że kolory dobieramy nie tylko zgodnie z naszym gustem i upodobaniem, ale niekiedy zgodnie z potrzebami wewnętrznymi. Bo sam kolor nas zmienia.
Zobaczyłam tego dnia, jak i dwa tygodnie później robiąc kolejną kobiecą sesję, jak kolor czarny uczynił z drobnej, wrażliwej kobiety prawdziwą wilczycę, która domagała się poza suknią kolejnych atrybutów siły a może nawet władzy. Czerwona suknia i skrzydła dodawały radości i energii tworzenia a biel wyciszała i wyciągała niemal pod korony drzew białego anioła. Zatem kolor ubrania, które na siebie nakładamy zmienia nasze zachowania i emocjonalne potrzeby albo odwrotnie wpływa aktywnie na te, które obecnie mamy, którymi emanujemy a nakładając na siebie określony kolor, nasz nastrój ulega transformacji. Śmiem jednak twierdzić, że dzieje się to na głębszym poziomie. Energia barwy zmienia naszą energię i tak choć na chwilę dokonuje się przemiana w nas. Odkrywamy nieśmiało, że jeśli np. na co dzień ubieramy się tylko w jasne, subtelne kolory nie rzucając się w oczy, to zakładając na siebie czerń, stajemy się bardziej pewni siebie, a czerwień – bardziej przebojowi i ekspresyjni, może nawet wojowniczy itd. W ten oto sposób już całkiem świadomie możemy używać barw jedzenia, wnętrz, ubrań to zmiany naszej energii i pokierowania nią tak jak chcemy, albo zgodnie z tym, co podpowiada nam nasza intuicja. Oczywiście znaczenia i siła poszczególnych kolorów jest bardziej skomplikowana i złożona, niż zaprezentowane przeze mnie tutaj przykłady.
Zatem pięknej zabawy z kolorami wszystkim Wam życzę….Nie patrząc na to, czy coś lubimy, podoba nam się czy też nie….A Wam kochane przyjaciółki dziękuję za dobrą zabawę…Do zobaczenia.
Warszawskie Anioły w Bieszczadach
Tekst
Filozfia wiejskiej gospodyni domowej|Nowy Blog