Witariańskie posiłki zimą. Surowe owoce, warzywa, orzechy, nasiona to dla mnie nie tylko źródło witamin, minerałów i zdrowych tłuszczy, to dla mnie przede wszystkim przepiękna energia radości. Żywe, surowe jedzenie to dla mnie czysta prana, miłość owoców, które choć o tej porze roku przywędrowały do mnie z różnych miejsc ( bo nie zostały świeżo zerwane z krzewu czy drzewa), to nie straciły na swej mocy. I oczywiście woda, która jest źródłem mego życia i życia tych owoców, które spożywam. I dawno temu już obaliłam mit, że jedzenie ciepłych, gotowanych posiłków zima jest niezbędne. Zwyczajnie dla mnie nie jest konieczne. Mija rok mojego czystego witarianskiego życia i kolejna zima w trakcie. Praca fizyczna i intelektualna, goście, spacery ze zwierzakami, trochę zimowych sportów sprzątanie, małe zimowe remonty. Wszystko dzieje się jak zwykle w swoim czasie i rytmie. A do tego niewielkie ilości surowego jedzenia. Ono mnie napełnia, daje przyjemność, radość i ogrom energii bez zmęczenia. Moje ciało nie potrzebuje trawić resztek przetworzonych posiłków. Moja kuchnia z miesiąca na miesiąc staje się bardziej czysta i uporządkowana bez kuchenki gazowej, której nie potrzebujemy. I dalej moje ciało, umysł i serce cieszą się tymi zmianami…..a profitów jest o wiele więcej ale o tym kiedy indziej. Tymczasem pozdrawiam „surowo” . Traktujmy nasze ciała z miłością a one się nam odwdzięczą…..
Bosonoga Eyra, 5 lutego 2022r.,