Wyspiarska mentalność….w moim naskórku…

Tekst
Filozfia wiejskiej gospodyni domowej|Nowy Blog

Mentalność wyspiarzy jest podobna do tej ludzi gór od północnej po południową półkulę. Dlatego bardzo kocham wyspy zwłaszcza wulkaniczne. Góry i woda w jednym. Wycięcie kosmicznymi nożycami maleńkiego fragmentu z globalnej przestrzeni planety i umieszczenie na małej łacie na oceanie czy życie między górami uczy pokory, harmonii z przyrodą, zwolnienia i czerpania z darów natury. Świeże owoce dojrzewające na słońcu – najbardziej naturalny pokarm stworzony przez Gaję, powszechna manana, codzienna kilkugodzinna sjesta i wszechobecna fiesta.Wyspy te wzięły się w naszym życiu z podróży marzeń. Zaczęło się od Pavla wcześniejszych podróży na Teneryfę i La Palmę i jego nauki hiszpańskiego. Jako, że w Bieszczadach niekiedy brakuje nam ciepła i słońca, wybraliśmy już drugi raz ten Archipelag na miejsce naszego wypoczynku. Dość blisko od domu, podróż nie wymagająca zbytnich przygotowań. Nie obojętna nam była również tutejsza ciemność, dzięki której możemy obserwować i fotografować gwiazdy. Na początku moja własna wewnętrzna potrzeba wyjazdu nad Atlantyk samą mnie zaskoczyła. Przecież dotychczas marzliśmy w ukraińskich traperskich domkach w Gorganach albo wspinaliśmy się po naszych ukochanych Bieszczadach, zaśnieżonych Tatrach radując się ciężkimi warunkami górskimi. A tutaj taki zaskakujący kierunek się na nas otworzył a my na niego. Czuję te wyspy całym sercem i nie traktuję ich tym razem jako długi ponad miesięczny urlop. Czy kiedykolwiek na tak długo wyjechałam? Pierwszy raz w życiu i nie ostatni. A więc postanowione? Co takiego? Nie odkładać marzeń ani na jutro ani na pojutrze. Wszechobecna manana – tak. Mentalność wyspiarzy – tak. Relaks, spokój, brak pośpiechu – mentalność i osobowość tych wysp jest właśnie taka. Wszystko w powolnym i spójnym rytuale przypływów i odpływów oceanu w pełnym dostrojeniu do niego nas samych. Czas zmienić kolejny paradygmat życia. Praca i urlop to przeżytek. Pojęcia nieaktualne w moim życiu. Chcę żyć tak, by robić wyłącznie a przynajmniej głównie to, co mnie napełnia, sprawia przyjemność, jest moją pasją i to co kocham. Pragnę minimalną liczbę czasu poświęcić na to, co ze mną nie rezonuje. Mieć zawsze i w każdej okoliczności czas przestrzeń dla siebie. Czytając własne słowa, od razu czuję się o wiele lepiej. Czekanie na emeryturę – nie wierzę w nią. Czy może istnieć lepsze jutro? Skąd mam wiedzieć co będzie jutro? Moja tablica marzeń wisząca w sypialni w Bieszczadach zawiera w sobie dokładnie to, co obecnie właśnie stwarzam tutaj – moją podróż w głąb siebie, po wyspach, kreowanie wyjazdu na Bali i wiele innych nierealnych pozornie planów i marzeń. Jednak takimi właśnie mają być. Bo nie ma rzeczy niemożliwych. Mogą istnieć jedynie takie, które wymagają nieco więcej wysiłku. A ja, no cóż. Mogę żyć w kilku miejscach naraz, mogę podróżować bez ograniczeń ani stawianych sobie sztucznych barier. Mogę być tam gdzie chcę i Tu właśnie Jestem.

Z życzeniami spełnienia najskrytszych marzeń
Bosonoga z Doliny Sanu stąpająca teraz po gorących piaskach wulkanicznych







Udostępnij artykuł na:

Poprzedni wpis
Romans na Wyspach Kanaryjskich
Następny wpis
Ocean we mnie…