Niekiedy w życiu potrzeba zmiany perspektywy. Lubię patrzeć na świat oczyma innych np. dzieci albo innych osób. Lubię zejść na cztery ludzkie łapy i podążać śladami psów i kotów. Świat wygląda wówczas zupełnie inaczej, zaskakująco. Lubię stanąć na głowie albo położyć się na ziemi i widzieć tylko i aż niebo pode mną, nade mną. Inna perspektywa to stawianie ważności w innym miejscu, nowe wartości, nowe postrzeganie. Tym razem to nowe spojrzenie na moją starą Warszawę z siodełka rowerowego. Przesiadając się z samochodu na jednoślad, zaczynam jeździć mało oczywistymi ścieżkami życia a to przecież lubię. Lubię iść pod prąd co rowerem jest dużo łatwiejsze i wręcz akceptowalne społecznie:-). Wjeżdżam w niezwykle miejsca niedostępne dla tych, którzy zamknięci są w klimatyzowanych puszkach. Nagle okazuje się, że w tym mieście jest tak wiele parków, lasów, zagajników, dzikich ścieżek, kwitnących łąk, nadwiślańskich plaż ….Ponadto niewielka prędkość roweru pozwala mi być uważniejszą na to co dookoła, na przyrodę, miasto, ludzi i zwierzęta. Powolność, uważnosc, obecność. Dlatego nie trudno mi ujrzeć młode kaczki pływające w kanale, dzika, który wyszedł się przywitać czy ptaki tuż nad moją głową śpiewające majowe pieśni albo młodych buntowników malujących murale pod jednym z mostów. Łatwiej mi nie przegapić panią, która potrzebuje pomocy czy psiaka szukającego swego opiekuna. A wszystko to zawdzięczam memu tacie, który pożyczył mi swój wysłużony ale nadal sprawny rower….no to dalej w świat ….. Dziękuję tato …pięknych doświadczen dla Was i nowych, świeżych spojrzeń na życie….
10 maja, Warszawa, Bosonoga Eyra