Żywe jedzenie, energia słońca – radość kwiatów pigwowca.

Blog|Eko zycie|Filozfia wiejskiej gospodyni domowej|Holistyczne uzdrawianie|Nowy Blog|Terapeutka Gaja|Witarianizm

Dziś pewnie trochę z powodu deficytu słońca, odruchowo (podobnie jak wczoraj) założyłam pomarańczowo – różowy ciepły sweter – aby przywołać energię lata, letniego słońca i radości. Sweter otulał moje ciało trochę zziębnięte na wietrze ale też dodawał radości w ten pochmurny dzień. Wiosna nadal rozkwita i zaskakuje jak co roku swoim pięknem. W przyrodzie feria barw, radość rozmnażania się, kiełkowania, wzrostu, puszczania pąków i kwiatów a więc pełna prokreacja Gai. Aby podłączyć się do jej twórczej energii, trzeba wyjść z domu, pochodzić boso, przytulić się do ziemi, do drzew a niekiedy wystarczy z zachwytem popatrzeć na to co dookoła nas, powdychać wspaniałe powietrze, przemyć twarz wodą ze strumienia, pozwolić aby deszcz obmył twarz i włosy, zanurzyć dłonie w ziemię. To czysto terapeutyczne doznanie. Dziś ujrzałam mój krzew pigwowca, że właśnie podczas mojej nieobecności wczorajszej w domu, obsypał się kwiatami. Są one niezwykle piękne. Różowo – pomarańczowy odcień na długich, smukłych gałązkach nieco kłujących chroniących przed intruzami. Kwiatostany są maleńkie i bardzo zmysłowe. Po raz pierwszy w tym roku postanowiłam je spróbować. Dotychczas skupiałam się na jedzeniu nagietków, mniszków, nasturcji, znanych wszystkim kwiatów cukinii ale też kwiatów drzew owocowych. Dlatego sprawdziłam i nie znalazłam nigdzie przeciwskazań do jedzenia kwiatów pigwowca. O ile owoców nie spożywa się na surowo a jedynie w przetworach, po ugotowaniu, w nalewkach, syropach lub po ususzeniu, uznałam, że kwiat o tak słodkim smaku, który rośnie na jadalnym krzewie nie może być nie jadalny. Jednak zrobiłam to na własną odpowiedzialność. Jeśli znacie jakieś publikacje z zakresu botaniki fitoterapii  czy ziołolecznictwa gdzie wykorzystuje się kwiaty odmian pigwowca (zwyczajny, japoński, mieszany) na surowo, to chętnie dowiem się czegoś nowego. Tymczasem przygotowałam surówkę z pierwszych liści mniszka lekarskiego, który jest wspaniałą, niezwykłą rośliną. Dołożyłam kilka kwiatów mniszka, polałam świeżym olejem lnianym i posypałam płatkami pigwowca, który jest delikatny, słodkawy i cudowny. O mniszku lekarskim piszę co roku więc przywołam w kolejnym artykule jego niezwykłe możliwości.

 

Mój krzew rośnie z południowo zachodniej strony domu. Stanowi granicę płaskiego terenu a tuż za nim zaczynają się skarpy spadające kaskadowe do rzeki. Koloryzuje swoim pięknem tę przestrzeń i oddziela dwa światy – tę mieszkalną i tę gdzie rzeka San płynie pod nami z miejscami wypoczynku, relaksu.

 

Po przyniesieniu do domu kwiatów, przyrządziłam sałatkę – bardzo ekspresowo. Liście mniszka lekarskiego zostały świeżo zebrane, kwiaty również, opłukane i wyczyszczone z małych stworzonek (wystarczy niekiedy położyć kwiaty na białym pergaminie a stworzonka przejdą na niego, potem można je wynieść do ich naturalnego środowiska aby znalazły sobie nowe miejsca do podróży).

Nie dość, że taka sałatka jest niezwykle szybka do zrobienia, dzięki liściom mniszko zawiera mnóstwo składników odżywczych, buduje naszą odporność wiosną, jest cudownym lekiem na wiele schorzeń, działa przeciwirusowo, pomaga w gojeniu się ran na skórze, przyspiesza proces regeneracji wątroby. Są to zioła moczopędne, więc są idealne dla pracy nerek. To tylko niektóre właściwości mniszka (zarówno liści, kwiatów jak i korzenia). To co ja lubię w wiosennych kompozycjach jadalnych z udziałem kwiatów to ich energię efemeryczną, praniczną, energię słońca. Kwiaty i rośliny dzięki fotosyntezie, wykorzystują fotony słońca do przetwarzania pobranej wody i dwutlenku węgla i zamianie jej na glukozę, którą się odżywiają.  Jest to możliwe dzięki chlorofilowi – zielonej części rośliny. To niewiarygodny proces. Rośliny to istoty samożywne. Dzięki istnieniu światła zachodzi proces, w którym energia świetlna zamieniana jest w energię chemiczną.  Stąd wytwarzany jest cukier i tlen. Jest też drugi niezwykły proces biochemiczny, dzięki któremu rośliny tak pięknie rosną, żyją i wzrastają. Za pomocą osmozy, rośliny pobieraj z ziemi substancje mineralne, którymi się odżywiają. Dlatego jedząc żywe, rośliny zielone, również owoce i kwiatostany pobieramy z nich energię życia wraz z wszystkimi wartościami mineralnymi, jakie zostały zabrane z gleby oraz „glukozą ze słońca”. Ten drugi termin jest przeze mnie wymyślony i chodzi mi o uproszczenie procesu, jaki ma miejsce na drodze słońce /roślina/energia/wzrost.

Dlatego jedząc rośliny zerwane prosto z ziemi, krzewu czy drzewa odczuwamy często euforię a jednocześnie spokój, poczuć możemy wzruszenie i własną wewnętrzną moc.

Dlatego tej wiosny – nie ma co czekać, warto eksplorować, poszukiwać nowych smaków  w przyrodzie, ich piękna, mocy, mądrości, zdrowia, które tkwi w rosnących kwiatach, korzeniach, sokach i owocach. To apteka Gai . Nasza ludowa mądrość. Wystarczy po nią sięgać , jest za oknem, na trawnikach, na murkach. Lekarstwa leżą dookoła nas.

Z miłoscią

Bosonoga Eyra, Dwernik Bieszczady. 11 kwietnia 2024r.

Udostępnij artykuł na:

Poprzedni wpis
Stodółka moja miłość
Następny wpis
Kuchnia serce domu